Magia, chiromancja...
Akuszerko nadziei na najwyższym piętrze!
Wlecze się wzwyż ku sobie zgnębiona psychoza,
po słowo od najgłębszych filozofij mędrsze,
po rzeczy, których nie śnił Kant ani Spinoza...
Nie śmiejmy się z wróżbitów, z ich żabich salonów,
zmąconych jak dno stawu, z sofą barwy flaszki,
gdzie bukiet z brudnych muszli i pstrych liści klonu
króluje w majolice zdobnej w złote ważki.
Gdzie muchy plamią sufit i dręczą jak ospa,
gdzie w alkowie ktoś wzdycha i ktoś się z kimś zmaga:
gdzie się dzieli z alfonsem umęczona magia
groszami, płaconymi przez miłość i rozpacz...
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz