Swoboda jesienna
Idę drogą otwartą dla oka,
Wicher zgina oporne krzewiny,
Bity kamień wokół legł na stokach,
Skąpe płaty żółkniejącej gliny.
Hula jesień po mokrych wądołach,
Obnażyła ziemi cmentarzyska,
Lecz jarzębin gęstych czerwień w siołach
W dali zorzą rozjarzoną błyska.
Oto żywa radość moja pląsa,
Dzwoni, dzwoni, ginąc w krzewów kępach!
W dali, w dali macha wołająco
Twój wzorzysty, twój barwisty rękaw.
Któż mnie zwabił na drogę znajomą,
Kto się w okno uśmiechnął więzienne?
Czy przez drogę kamienną wleczony
Dziad, co śpiewa psalmy swe płomienne?
Nie, sam ruszam w drogę niewołany,
Niechże będzie mi ta ziemia lekka!
Tu się wsłucham w Rusi głos pijanej,
Tu pod dachem karczmy sen mnie czeka.
Gdy zaśpiewam o swojej rozpaczy,
O przepitej młodości dalekiej,
Ja nad smutkiem twoich niw zapłaczę
I pokocham przestrzeń twą na wieki...
Wielu nas, swobodnych, młodych, pięknych,
Bez miłości ginie niepotrzebnie...
Schroń nas w dalach swoich nieobjętych,
Jakże żyć i płakać nam bez ciebie?
Aleksander Błok
przełożył Włodzimierz Słobodnik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz