Wozem przez kresy - Józef Czechowicz



wozem przez kresy

monotonnie koń głowę unosi
grzywa spływa raz po raz rytmem
koła koła koła
zioła zioła zioła

jezioro półjawy tak przebywam
wzgórzem szosą łąką przylaskiem
dołem dołem dołem
polem polem polem

nad wieczorem o rżyska zawadza
księżyc ciemny blednący z wolna

wołam wołam wołam
kołacz srebrny kołacz

w półśnie półjawie kół skrzyp
przez sen
wołam kołacz srebrny
wołam dołem polem zioła koła kołacz srebrny

Józef Czechowicz

2 komentarze:

  1. Dzisiejszy wieczór poświęcam lekturze nowelki Tarasa Szewczenki - "Podróż nie bez przyjemności i z pewnym morałem". I akurat Czechowicz z "Wozem przez kresy" pasuje mi do Szewczenki jak ulał. Gdyby nie tak paskudna zima sam bym się gdzieś na Wschód rzucił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj przemiły Asie K.! Pojęcia nawet nie masz jak się ucieszyłam z Twojego komentarza:) Po pierwsze dlatego, że się w ogóle odezwałeś; po drugie - ...to wiesz;) DZIĘKUJĘ!!!:*** No i wreszcie po trzecie dlatego, że akurat pod tym wierszem Czechowicza:] Ponieważ dzięki temu mam pretekst, żeby podać źródło, bo na ogół znana i śpiewana jest nieco jego inna wersja... [Ot, chociażby kolorystyka księżyca itede:D]
    Ty pewnie wiesz...[bo jak pamiętam wiesz omalże wszystko o literaturze], że Czechowicz napisał ten wiersz po swej podróży na Wołyń i że kochał się w onomatopejach i dźwięczności swych wierszy
    (kołem kołem kołem
    wołem wołem wołem
    polem polem polem
    etc...)
    Dlatego wybrałam tu ...wersję(?) z tej pozycji:
    Józef Czechowicz "Wiersze wybrane", PIW, 1979, str. 139
    Uff, no! Ulżyło mi, Najmilszy Pretekście:))) Reszta w mailu, ale nieco później, bo o ten Wasz cholerny halny 'pańcia ma migrenę' i zdycham już drugi dzień:( Łeb se odrąbię, albo co... Heh

    OdpowiedzUsuń