Paź królowej
Mówisz, gromadzę ładne chwile,
Motyle piękne kolorowe.
Rzucasz pajęczo wąskie dłonie.
W kolekcji nowej już trzepoce
Umierający paź królowej.
Razem z królową wpółomdlałą.
Kiedy ogarnie Cię niepokój,
Duszność nad ranem,
Brak powietrza,
Tak się motyle twoje męczą,
Jeśli powtarzasz jedno imię,
Jakbyś potrząsał powiekami,
Żeby usunąć z oczu obraz,
Co w żywy stale się zamienia.
Zatrzymać go w uścisku pragniesz,
Zaciskasz palce bezskutecznie.
Widać nie dosyć uważałaś,
Motylu barwny, wielkooki,
Niezwykle pięknie jaśniejący,
Paziu królowej
Wśród mych zbiorów.
Agnieszka Osiecka
Paź królowej - Agnieszka Osiecka
więcej twórczości:
Osiecka Agnieszka
Gwiaździsta noc - Gerard Manley Hopkins
Gwiaździsta noc
Spójrz, gwiazdy! Popatrz tylko, popatrz w mroku morze!
Spójrz, lud skrzących się skrzatów, co niebo ma za podnóżek!
Promiennych prowincji obroty, pałających pałaców podróże!
Szyb, gdzie sypkich diamentów bez liku! Chochlików oczy w borze!
Mrok łąk chłodnych, a pod nim żywego złota złoże!
Wiry iskier jak w wichrze liście! Fajerwerki topól podłużne!
Gołębi puch, w popłochu płynący ponad podwórzem!
Pomyśl – wszystko to zdobyć, wszystko to nabyć możesz.
Kupuj więc! Płać! – Czym? – Modłami, miłosierdziem i własnym potem.
Spójrz, spójrz: majowy rozgardiasz, jak w sadzie, pod kwiecia migotem!
Spójrz! Pęki pąków, bazi żółtym pyłkiem muśniętych!
Niebo jest gumnem, zaiste; a za wrotami złote
Snopy. To jego zagroda za drobin płonących płotem –
Chrystusa, Jego Matki i wszystkich Jego świętych.
Gerard Manley Hopkins
przekład Stanisław Barańczak
Spójrz, gwiazdy! Popatrz tylko, popatrz w mroku morze!
Spójrz, lud skrzących się skrzatów, co niebo ma za podnóżek!
Promiennych prowincji obroty, pałających pałaców podróże!
Szyb, gdzie sypkich diamentów bez liku! Chochlików oczy w borze!
Mrok łąk chłodnych, a pod nim żywego złota złoże!
Wiry iskier jak w wichrze liście! Fajerwerki topól podłużne!
Gołębi puch, w popłochu płynący ponad podwórzem!
Pomyśl – wszystko to zdobyć, wszystko to nabyć możesz.
Kupuj więc! Płać! – Czym? – Modłami, miłosierdziem i własnym potem.
Spójrz, spójrz: majowy rozgardiasz, jak w sadzie, pod kwiecia migotem!
Spójrz! Pęki pąków, bazi żółtym pyłkiem muśniętych!
Niebo jest gumnem, zaiste; a za wrotami złote
Snopy. To jego zagroda za drobin płonących płotem –
Chrystusa, Jego Matki i wszystkich Jego świętych.
Gerard Manley Hopkins
przekład Stanisław Barańczak
więcej twórczości:
Hopkins Gerard Manley
Dziewięć bram twego ciała - Guillaume Apollinarie
Dziewięć bram twego ciała
Ten wiersz jest tylko dla ciebie Madeleine
To jeden z pierwszych wierszy naszego pożądania
Pierwszy nasz tajemny wiersz ukochana
Dzień jest piękny i wojna taka piękna Gdyby przyszło na niej umrzeć
[w taki dzień
Ty nie wiesz dziewico moja że do twego ciała jest dziewięć bram
Znam już siedem a dwie są mi zakryte
Cztery z nich wziąłem szturmem wdarłem się nie licz na to że wyjdę
Bo przez twe gwiaździste oczy wdarłem się tam
W ciebie i przez uszy Słowami które mam na rozkaz i jako świtę
Prawe oko mej miłości jej pierwsza brama
Zasłona powieki była spuszczona
Twoje rzęsy przed nią w szeregu jak czarni żołnierze malowani na
[greckiej wazie powieka ciężka zasłona
Z aksamitu
Co skrywała twe spojrzenie jasne
I ciężkie
Nasza miłość taka sama
Lewe oko mej miłości jej druga brama
Jak tamto ciężkie od miłości i czyste tak samo
O bramo w serce twe wiodąca obraz mój i uśmiech co lśni
Jak gwiazda podobna do twych oczu miłych mi
Uwielbiam cię twego spojrzenia podwójna bramo
Prawe ucho bramo trzecia mej miłości
Dopiero ciebie zdobywszy tamte dwie rozewrzeć zdołałem na oścież
Ucho bramo głosu mego co przekonał cię
Kocham ciebie że nadałaś Obrazowi sens przez Pojęcie
I ciebie też lewe ucho będące mej miłości bramą czwartą
Uszy miłości mojej błogosławię was
O bramy które wtedy na mój glos otwarto
Jak róże otwierają się na pieszczotę wiosny
Przez was mój głos i rozkaz ten
Przenikają w całe ciało mojej Madeleine
Cały mężczyzną wdzieram się tam cały wierszem będący
Wierszem jej pożądania co sprawia że siebie też kocham
Lewe nozdrze mej miłości piąta mej miłości brama i naszych żądz
Tędy wejdę w ciało mej miłości
Wejdę tam subtelnie męską wonią tchnąć
Zapachem pożądania mego
Ostrą wonią mężczyzny która odurzy Madeleine
Prawe nozdrze szósta bramo mej miłości i pożądań naszych
Co jak twój sąsiad poczujesz woń mojej rozkoszy
I zmieszany zapach nasz silniejszy i wspanialszy od rozkwitłej wiosny
Podwójna bramo nozdrzy uwielbiam cię ty która obiecujesz tyle
[subtelnych uciech
Czerpanych z kunsztu aromatów i wonności
Usta Madeleine siódma bramo mej miłości
Widziałem was czerwona bramo pragnień moich otchłani
Gdzie krzyczeli że się poddają żołnierze oblegani a z miłości skonani
O bramo czerwona i tkliwa
O Madeleine są jeszcze dwie bramy
Których nie znam
Dwie bramy tajemnicze
Ciało twe ukrywa
Miłości mojej ósma brama niezwykłej piękności
O niewiedzo moja podobna do ślepych żołnierzy w agonii wśród
[zasieków kolczastych pod płynnym księżycem Flandrii
Albo raczej do odkrywcy który kona z głodu z pragnienia z miłości
[w dziewiczej puszczy
Mroczniejszej niż Ereb
Świętszej od lasu Dodony
A przeczuwa źródło bardziej rzeźwiące od Kastalijskiego
Ale moja miłość tam znajdzie świątynię
I plac przed nią zakrwawiwszy gdzie trwa na straży czarujący potwór
[niewinności
Otworzę i sprawię że tryśnie najgorętszy gejzer świata
O miłości moja Madeleine
Już teraz jestem panem ósmej bramy
A ty dziewiąta bramo jeszcze bardziej skryta
Rozwierająca się pośród dwojga perłowych wzgórz
Jeszcze bardziej tajemnicza niż tamte
Bramy guseł o których nawet mówić nie śmiem
Tak samo do mnie należysz
Ostateczna bramo
Do mnie który mam
Ostateczny klucz
Do dziewięciu bram
O bramy otwórzcie się na mój rozkaz
Jam jest pan Klucza
Guillaume Apollinarie
przełożył Robert Stiller
Ten wiersz jest tylko dla ciebie Madeleine
To jeden z pierwszych wierszy naszego pożądania
Pierwszy nasz tajemny wiersz ukochana
Dzień jest piękny i wojna taka piękna Gdyby przyszło na niej umrzeć
[w taki dzień
Ty nie wiesz dziewico moja że do twego ciała jest dziewięć bram
Znam już siedem a dwie są mi zakryte
Cztery z nich wziąłem szturmem wdarłem się nie licz na to że wyjdę
Bo przez twe gwiaździste oczy wdarłem się tam
W ciebie i przez uszy Słowami które mam na rozkaz i jako świtę
Prawe oko mej miłości jej pierwsza brama
Zasłona powieki była spuszczona
Twoje rzęsy przed nią w szeregu jak czarni żołnierze malowani na
[greckiej wazie powieka ciężka zasłona
Z aksamitu
Co skrywała twe spojrzenie jasne
I ciężkie
Nasza miłość taka sama
Lewe oko mej miłości jej druga brama
Jak tamto ciężkie od miłości i czyste tak samo
O bramo w serce twe wiodąca obraz mój i uśmiech co lśni
Jak gwiazda podobna do twych oczu miłych mi
Uwielbiam cię twego spojrzenia podwójna bramo
Prawe ucho bramo trzecia mej miłości
Dopiero ciebie zdobywszy tamte dwie rozewrzeć zdołałem na oścież
Ucho bramo głosu mego co przekonał cię
Kocham ciebie że nadałaś Obrazowi sens przez Pojęcie
I ciebie też lewe ucho będące mej miłości bramą czwartą
Uszy miłości mojej błogosławię was
O bramy które wtedy na mój glos otwarto
Jak róże otwierają się na pieszczotę wiosny
Przez was mój głos i rozkaz ten
Przenikają w całe ciało mojej Madeleine
Cały mężczyzną wdzieram się tam cały wierszem będący
Wierszem jej pożądania co sprawia że siebie też kocham
Lewe nozdrze mej miłości piąta mej miłości brama i naszych żądz
Tędy wejdę w ciało mej miłości
Wejdę tam subtelnie męską wonią tchnąć
Zapachem pożądania mego
Ostrą wonią mężczyzny która odurzy Madeleine
Prawe nozdrze szósta bramo mej miłości i pożądań naszych
Co jak twój sąsiad poczujesz woń mojej rozkoszy
I zmieszany zapach nasz silniejszy i wspanialszy od rozkwitłej wiosny
Podwójna bramo nozdrzy uwielbiam cię ty która obiecujesz tyle
[subtelnych uciech
Czerpanych z kunsztu aromatów i wonności
Usta Madeleine siódma bramo mej miłości
Widziałem was czerwona bramo pragnień moich otchłani
Gdzie krzyczeli że się poddają żołnierze oblegani a z miłości skonani
O bramo czerwona i tkliwa
O Madeleine są jeszcze dwie bramy
Których nie znam
Dwie bramy tajemnicze
Ciało twe ukrywa
Miłości mojej ósma brama niezwykłej piękności
O niewiedzo moja podobna do ślepych żołnierzy w agonii wśród
[zasieków kolczastych pod płynnym księżycem Flandrii
Albo raczej do odkrywcy który kona z głodu z pragnienia z miłości
[w dziewiczej puszczy
Mroczniejszej niż Ereb
Świętszej od lasu Dodony
A przeczuwa źródło bardziej rzeźwiące od Kastalijskiego
Ale moja miłość tam znajdzie świątynię
I plac przed nią zakrwawiwszy gdzie trwa na straży czarujący potwór
[niewinności
Otworzę i sprawię że tryśnie najgorętszy gejzer świata
O miłości moja Madeleine
Już teraz jestem panem ósmej bramy
A ty dziewiąta bramo jeszcze bardziej skryta
Rozwierająca się pośród dwojga perłowych wzgórz
Jeszcze bardziej tajemnicza niż tamte
Bramy guseł o których nawet mówić nie śmiem
Tak samo do mnie należysz
Ostateczna bramo
Do mnie który mam
Ostateczny klucz
Do dziewięciu bram
O bramy otwórzcie się na mój rozkaz
Jam jest pan Klucza
Guillaume Apollinarie
przełożył Robert Stiller
więcej twórczości:
Apollinarie Guillaume
Nasze święte poezji rzemiosło... - Anna Achmatowa
Nasze święte poezji rzemiosło
istniało przed epokami czterema...
Ono i w mroku światu blask przyniosło,
lecz jeszcze żaden nie mówił poemat,
że mądrości nie ma, starości nie ma,
a może i śmierci nie ma.
Anna Achmatowa
przekład Anna Kamieńska
więcej twórczości:
Achmatowa Anna
Dialog antyfilozoficzny - Ewa Sonnenberg
Dialog antyfilozoficzny
"Możliwe jest tylko to co zaistniało"?
Pewność dla której porzuca się inną pewność?
"Komponenty świata nie są trwałe"?
Pewność porzucona dla kolejnej niepewności?
W każdym zdarzeniu wiedza innych zdarzeń?
Kiedy znikną ulice na których nie dogoniłam istoty istnienia?
"To co istnieje naprawdę jest niewiadomą do rozwiązania"?
Radość o którą można pytać tylko milczeniem?
"Milczenie: początek i kres"?
"Tym czy jest i nie jest"?
"Byt staje się stosownie do swojej substancji"?
"Stan oczywistości: pojawił się pojawiła się"?
Uśmiechamy się do tego co nas zawstydza?
"Quia parvus error in principio magnus est in fine"?
"Poznanie budzi chęć posiadania"?
Nie ma niczego ponad to czego pragnę?
"Jeśli czemuś nie można zaprzeczyć to jest takie z konieczności"?
"Koniecznym nazywamy to bez czego nie można istnieć"?
"Ideał powinien mieć pierwszeństwo przed rzeczywistością"?
"Im dłużej się przyglądam tym mniej rozumiem"?
"Piękne jest tylko to co dane bezpośrednio"?
Piękno jest pewną odmianą smutku?
Tak jak podziw: leczenie zranionego tygrysa? "Maksimum tożsame z minimum"?
"Pozornie to sprzeczność"?
Każdy centymetr nieoswojonego wiedzie do celu?
"Prawd intuicyjnych jest nieskończenie wiele"?
Prawda zawarła przymierze z drzewami o bardziej czujny szelest?
"Tolle lege tolle lege"?
Za każdym razem czytam te same zdania?
"Co było pierwsze czas czy pamięć"?
Co było pierwsze ty czy świat?
"Wiedza następuje po fakcie"?
Wiedza jest spisem treści do książki której nikt nie potrafi przeczytać?
"Mnóstwo to skończoność nie ograniczona liczbą"?
Czy nie za dużo pojawia się rzeczy które zdarzają się raz na sto lat?
"Przyczyna przyczyn"?
"Coś naśladujące Boga i naśladowane przez wszechświat"?
"Aspekt pełni"?
Ta tak jakby być na szalach wagi?
"To co jednostkowe jest lepsze od tego co ogólne"?
A co z dowodem na istnienie kogoś jedynego?
Najbardziej efektownie brzmią dowody nie wprost?
"Najpiękniejszy jest byt którego nie ma"?
"Nic jest prostsze i łatwiejsze niż coś"?
"Marność litery odsyła nas do duchowej interpretacji"?
"O czym nie można mówić o tym trzeba milczeć"?
"Jeśli istnieje pytanie to jest odpowiedź"?
Ewa Sonnenberg
"Możliwe jest tylko to co zaistniało"?
Pewność dla której porzuca się inną pewność?
"Komponenty świata nie są trwałe"?
Pewność porzucona dla kolejnej niepewności?
W każdym zdarzeniu wiedza innych zdarzeń?
Kiedy znikną ulice na których nie dogoniłam istoty istnienia?
"To co istnieje naprawdę jest niewiadomą do rozwiązania"?
Radość o którą można pytać tylko milczeniem?
"Milczenie: początek i kres"?
"Tym czy jest i nie jest"?
"Byt staje się stosownie do swojej substancji"?
"Stan oczywistości: pojawił się pojawiła się"?
Uśmiechamy się do tego co nas zawstydza?
"Quia parvus error in principio magnus est in fine"?
"Poznanie budzi chęć posiadania"?
Nie ma niczego ponad to czego pragnę?
"Jeśli czemuś nie można zaprzeczyć to jest takie z konieczności"?
"Koniecznym nazywamy to bez czego nie można istnieć"?
"Ideał powinien mieć pierwszeństwo przed rzeczywistością"?
"Im dłużej się przyglądam tym mniej rozumiem"?
"Piękne jest tylko to co dane bezpośrednio"?
Piękno jest pewną odmianą smutku?
Tak jak podziw: leczenie zranionego tygrysa? "Maksimum tożsame z minimum"?
"Pozornie to sprzeczność"?
Każdy centymetr nieoswojonego wiedzie do celu?
"Prawd intuicyjnych jest nieskończenie wiele"?
Prawda zawarła przymierze z drzewami o bardziej czujny szelest?
"Tolle lege tolle lege"?
Za każdym razem czytam te same zdania?
"Co było pierwsze czas czy pamięć"?
Co było pierwsze ty czy świat?
"Wiedza następuje po fakcie"?
Wiedza jest spisem treści do książki której nikt nie potrafi przeczytać?
"Mnóstwo to skończoność nie ograniczona liczbą"?
Czy nie za dużo pojawia się rzeczy które zdarzają się raz na sto lat?
"Przyczyna przyczyn"?
"Coś naśladujące Boga i naśladowane przez wszechświat"?
"Aspekt pełni"?
Ta tak jakby być na szalach wagi?
"To co jednostkowe jest lepsze od tego co ogólne"?
A co z dowodem na istnienie kogoś jedynego?
Najbardziej efektownie brzmią dowody nie wprost?
"Najpiękniejszy jest byt którego nie ma"?
"Nic jest prostsze i łatwiejsze niż coś"?
"Marność litery odsyła nas do duchowej interpretacji"?
"O czym nie można mówić o tym trzeba milczeć"?
"Jeśli istnieje pytanie to jest odpowiedź"?
Ewa Sonnenberg
więcej twórczości:
Sonnenberg Ewa
Zaproszenie do miłości - Stanisław Grochowiak
Zaproszenie do miłości
Masz być półsenna Teraz masz być siwa
Przy młodej twarzy to będzie jak gołąb
Masz być napięta Tylko z twarzą gołą
Którą blask wznieca to znów cień obmywa
Masz być o świcie Teraz masz być bosa
Przez szron biegnąca jak przez niski ogień
Masz być zabłąkana Wciąż myląca drogę
Jak dym przyziemny lub sarna w zakosach
Masz być zgoniona Teraz masz być stara
Drepcząca w kółko z różańcem przy ustach
Chuda - zjadliwa
Niezdarna - już tłusta
W peruce
W chórze
W gniewie
W okularach
Idę do ciebie przez zbutwiałe sny
W ciżmach z ołowiu - w koronie ze rdzy
Stanisław Grochowiak
Masz być półsenna Teraz masz być siwa
Przy młodej twarzy to będzie jak gołąb
Masz być napięta Tylko z twarzą gołą
Którą blask wznieca to znów cień obmywa
Masz być o świcie Teraz masz być bosa
Przez szron biegnąca jak przez niski ogień
Masz być zabłąkana Wciąż myląca drogę
Jak dym przyziemny lub sarna w zakosach
Masz być zgoniona Teraz masz być stara
Drepcząca w kółko z różańcem przy ustach
Chuda - zjadliwa
Niezdarna - już tłusta
W peruce
W chórze
W gniewie
W okularach
Idę do ciebie przez zbutwiałe sny
W ciżmach z ołowiu - w koronie ze rdzy
Stanisław Grochowiak
więcej twórczości:
Grochowiak Stanisław
Stałość kobieca - John Donne
Stałość kobieca
Już cały dzień mnie kochasz; jutro o tej porze,
Gdy odejdziesz ode mnie, co mi powiesz? Może
Antydatujesz jakieś nowe przyrzeczenia?
Lub powiesz, że w tej chwili
Nie jesteśmy już ludźmi, którymiśmy byli?
Że przysięgę, składaną w stanie zagrożenia
Gniewem Miłości mściwej, każdy sąd uchyli?
Że, jak prawdziwy mariaż śmierć prawdziwa przetnie,
Tak i śluby kochanków, choć czynione szczerze,
Ważne są, póki sen im mocy nie odbierze?
Lub też mi udowodnisz świetnie,
Że, fałszywa i zmienna z natury, dopiero
Zdradzając mnie i kłamiąc, okażesz się szczerą?
O, mógłbym znaleźć tuzin argumentów
Przeciw każdemu z twych wykrętów,
Lecz nie uczynię tak, albowiem
Jutro być może to samo ci powiem.
John Donne
przekład Stanisław Barańczak
Już cały dzień mnie kochasz; jutro o tej porze,
Gdy odejdziesz ode mnie, co mi powiesz? Może
Antydatujesz jakieś nowe przyrzeczenia?
Lub powiesz, że w tej chwili
Nie jesteśmy już ludźmi, którymiśmy byli?
Że przysięgę, składaną w stanie zagrożenia
Gniewem Miłości mściwej, każdy sąd uchyli?
Że, jak prawdziwy mariaż śmierć prawdziwa przetnie,
Tak i śluby kochanków, choć czynione szczerze,
Ważne są, póki sen im mocy nie odbierze?
Lub też mi udowodnisz świetnie,
Że, fałszywa i zmienna z natury, dopiero
Zdradzając mnie i kłamiąc, okażesz się szczerą?
O, mógłbym znaleźć tuzin argumentów
Przeciw każdemu z twych wykrętów,
Lecz nie uczynię tak, albowiem
Jutro być może to samo ci powiem.
John Donne
przekład Stanisław Barańczak
więcej twórczości:
Donne John
Wszędzie tam jesteś - Lőrinc Szabó
Wszędzie tam jesteś
Wszędzie tam jesteś, gdzie kiedyś cię znałem,
gdzie cię widziałem, gdzie kochałem: w łące,
na wsi i w mieście; las, słońce wschodzące
i księżyc ciebie przywołują stale,
jesienne wzgórze, droga, śniegi białe
i gwizd pociągu, a we wszystkim drżące
pierwsze pragnienie i wiosny płonące,
dwudziestu pięciu lat tamto wspaniałe
szaleństwo. Jesteś: tak hojnie, miłości,
rzucasz mi kwiaty, ma świeża radości,
moja wspaniała, ożywcza młodości:
wszystko mnie tobą zasypuje wszędzie,
lecz zawsze, zawsze cichy jęk się wprzędzie:
są wszędzie Nigdzie owe wszystkie Wszędzie!
Lőrinc Szabó
przełożył Bohdan Zadura
Porwanie - Rainer Maria Rilke
Porwanie
Wymykała się często służącym,
dzieckiem będąc, by noc i wiatr
(że tak inny jest wewnątrz ich świat)
ujrzeć z zewnątrz w ich w ich źródle szumiącym.
Ale żadna noc nie rozszarpała
na takie cienie olbrzymiego parku
jak sumienie jej dzisiaj w tę noc,
gdy z drabiny jedwabnej w głąb alej
zniósł ją i dalej niósł, dalej,
aż wszystko zakrył wóz.
Chłonąc czarną powozu woń,
wokół którego skrycie pogoń stała
i groza,
poczuła: mróz
wyściela wnętrze powozu.
I czerń i chłód przyjęła dreszczem ciała.
I wtuliła w kołnierz płaszcza skroń,
i do włosów wzniosła ręce obie,
jakby tu było to...I w jej uchu
głos Nieznajomego brzmiał głucho:
Jestem przy tobie.
Rainer Maria Rilke
przekład Mieczysław Jastrun
Wymykała się często służącym,
dzieckiem będąc, by noc i wiatr
(że tak inny jest wewnątrz ich świat)
ujrzeć z zewnątrz w ich w ich źródle szumiącym.
Ale żadna noc nie rozszarpała
na takie cienie olbrzymiego parku
jak sumienie jej dzisiaj w tę noc,
gdy z drabiny jedwabnej w głąb alej
zniósł ją i dalej niósł, dalej,
aż wszystko zakrył wóz.
Chłonąc czarną powozu woń,
wokół którego skrycie pogoń stała
i groza,
poczuła: mróz
wyściela wnętrze powozu.
I czerń i chłód przyjęła dreszczem ciała.
I wtuliła w kołnierz płaszcza skroń,
i do włosów wzniosła ręce obie,
jakby tu było to...I w jej uchu
głos Nieznajomego brzmiał głucho:
Jestem przy tobie.
Rainer Maria Rilke
przekład Mieczysław Jastrun
więcej twórczości:
Rilke Rainer Maria
Melodia - Konstanty Ildefons Gałczyński
Melodia
Wskazała na piersi palcem,
swoim palcem, królem w pierścieniu,
i prosiła, żeby wierszem, żeby walcem
umuzycznić ją, rzewnie znieśmiertelnić.
Więc dotknąłem klawiszów palcami
dla tych rzęs, dla tych ust, dla tej ręki;
pod oknami i za oknami
zadźwięczały tony piosenki.
I pół świata stało się moim,
kiedym takty strof doskonalił --
o tych palcach pachnących powojem,
o wieczornych rzęsach Natalii.
Konstanty Ildefons Gałczyński
więcej twórczości:
Gałczyński Konstanty Ildefons
Oczy, które ostatnio ujrzałem we łzach - Thomas Stearns Eliot
Oczy, które ostatnio ujrzałem we łzach
Przez rozłąkę
Tutaj w śmierci sennym królestwie
Złota wizja powraca
Widzę oczy i nie widzę łez
I to cierpienie moje.
I to cierpienie moje
Że już nie ujrzę oczu
Oczu rozstrzygnięcia
Oczu których nie ujrzę aż
W drzwiach innego królestwa
Gdzie jak w tym
Oczy trwają mgnienie
Mgnienie trwają oczy
I wystawiają nas na szyderstwo
Thomas Stearns Eliot
tłumaczenie Michał Sprusiński
Oczy, które ostatnio ujrzałem we łzach
Przez rozłąkę
Tutaj w śmierci sennym królestwie
Złota wizja powraca
Widzę oczy i nie widzę łez
I to cierpienie moje.
I to cierpienie moje
Że już nie ujrzę oczu
Oczu rozstrzygnięcia
Oczu których nie ujrzę aż
W drzwiach innego królestwa
Gdzie jak w tym
Oczy trwają mgnienie
Mgnienie trwają oczy
I wystawiają nas na szyderstwo
Thomas Stearns Eliot
tłumaczenie Michał Sprusiński
więcej twórczości:
Eliot Thomas Stearns
Pstre piękno - Gerard Manley Hopkins
Vincent van Gogh |
Za wszystko, co pstrokate, chwała niech będzie Panu -
Za niebo wielobarwne jak łaciate cielę;
Za grzbiety pstrągów, różem nakrapiane w cętki;
Za skrzydła zięb; żar szkarłatny rozłupanych kasztanów;
Za ziemię w działkach, w kawałkach - za ugór i za zieleń;
I za rzemiosło wszelkie, jego narzędzia i sprzęty.
Wszystkiemu, co nadmierne, osobliwe, sprzeczne,
Wartkim i wolnym, słodkim i słonym, mocnym i miękkim,
On wciąż początek daje, Ten, czyje piękno jest wieczne:
Jemu niech będą dzięki.
Gerard Manley Hopkins
przekład Stanisław Barańczak
więcej twórczości:
Hopkins Gerard Manley
W swojej samotności sam - Wiesław Dymny
W swojej samotności sam
W swojej samotności sam
Dookoła pustkę dźgam
To dźgnę tu, to dźgnę tam
No i co ja z tego mam
pustka to jest milion dziur
Lubo niewidzialny mur
Którą z dziur ślepy szczur
Może uciec stąd na dwór
gdybym złapał pustkę wpół
gdybym ją jak górnik kuł
może wół, może stół
by wypełnił pustki dół
W dźganiu tym mi nic nie sprzyja
I tak życie wartko mija
Dźgnę tu ci ja, dźgnę tam ci ja
trzeba by dłuższego kija
W swojej samotności sam
Dookoła pustkę dźgam
To dźgnę tu, to dźgnę tam
No i co ja z tego mam
To dźgnę tu, to dźgnę tam
No i gówno z tego mam
Wiesław Dymny
więcej twórczości:
Dymny Wiesław
Przyjaciółko która jesteś innym mną... - Jean-Pierre Faye
Marc Chagall |
przyjaciółko która jesteś innym mną
szeptem bądź imię twoje
przyjdź oddech twój
niech się spełni pożądanie twoich warg i ud
twoje ciało nocne i dzienne
daj mi dzisiaj
przyjmij zaklęcia moje tak jak twoje własne
są przeze mnie zaklinane
i wtrąć nas jedno w drugie
lecz dzięki tęsknocie
wybaw nas od tęsknoty
niech tak się stanie
Jean-Pierre Faye
przekład Krystyna Rodowska
więcej twórczości:
Faye Jean-Pierre
Śmierć kochanków - Charles Baudelaire
Frank Dicksee - Romeo i Julia |
Zapachów lekkich pełne będą nasze łoża,
Łoża jak grób głębokie - a w środku komnaty
Będą dla nas w wazonach kwitły dziwne kwiaty,
Rozkwitłe pod jaśniejszym błękitem przestworza.
Wśród mdlejących upałów ich woni ostatnich
Dwa nasze serca będą jako dwie pochodnie,
Co odbiją swe blaski szeroko i zgodnie
W duchach naszych złączonych, tych zwierciadłach bratnich.
W mistyczny zmierzch, przez róże i błękity senne,
Niby łkanie przeciągłe, żegnaniem brzemienne,
Zamienimy jedynej błyskawicy lśnienie...
A potem drzwi otworzy lekka dłoń anioła,
Co radosny i wierny do życia powoła
Zamącone zwierciadła i martwe płomienie.
Charles Baudelaire
przełożyła Bronisława Ostrowska
więcej twórczości:
Baudelaire Charles
Miłość z plecakiem - Anna Świrszczyńska
Miłość z plecakiem
Dwa plecaki,
dwie siwe głowy
I drogi całego świata
do wędrowania
Anna Świrszczyńska
więcej twórczości:
Swirszczyńska Anna
Śnieg I - Stanisław Barańczak
Śnieg I
Z ust mi wyjąłeś, śniegu,
ten język, który wziąłem pomyłkowo
sobie na własność i który trzymałem
tak długo za zębami; wyrwało
mi się to z ust, ta czerwień bolesna i ciepła,
gdyś mnie, śniegu, za język ciągnął, kiedyś łamał
sobie mój język na mnie, chcąc mi rozwiązać ten supeł
śliski od krwi i śliny, który, między nami
mówiąc, strzępił się niepotrzebnie o
pękniętą szybę jawy, która nas rozdziela;
od ust mi odjąłeś, języku,
ten śnieg, co między ustami a brzegiem
horyzontu tak jarzył się dla mnie, że stałem
z otwartymi ustami; nie mam do nich co
włożyć teraz, ta biel lodowata i czysta
nie jest w stanie przemówić do mnie bez ogródek
zębów i mam ją tylko na końcu języka,
szorstką od mrozu i szronu, nawet nie na końcu
mam tylko język, kaleczony o
pękniętą szybę jawy, która nas rodziela
Stanisław Barańczak
więcej twórczości:
Barańczak Stanisław
Sonet XV (z Alchemii) - Adam Kawa
Maria Zeldis |
Do SaryJesień w jesionach jesiennieje żółto,
skazanej na emigrację
w dębach październik rozżagwił pożogę,
Saro, przeprowadź mnie przez nocy obłęd
i pomóż usnąć
pod rozgwieżdżonym niebem, które łuną
gwiazd cicho smuży jakby noc grał Szopen.
Lęk zasłuchany przycupnął nad oknem
w gnieździe jaskółką.
Tyle mi dałaś siebie, choć tak krótko,
a sześćdziesiąty ósmy był złym rokiem,
jeszcze na stacji twój szloch zdusił Szopen
nokturnu nutą.
Jak list jaskółką jesień ci wysyłam.
We mnie od twego wyjazdu wciąż zima.
Adam Kawa
Dziękuję:)
więcej twórczości:
Kawa Adam
Przy okrągłym stole (Tomaszów) - Julian Tuwim
Przy okrągłym stole
A może byśmy tak, jedyna,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...
W tym białym domu, w tym pokoju,
Gdzie cudze meble postawiono,
Musimy skończyć naszą dawną
Rozmowę smutnie nie skończoną.
Do dzisiaj przy okrągłym stole
Siedzimy martwo jak zaklęci!
Kto odczaruje nas? Kto wyrwie
Z nieubłaganej niepamięci?
Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu
Spływa do warg kropelka słona,
A ty mi nic nie odpowiadasz
I jesz zielone winogrona.
Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
"Du holde Kunst"... i serce pęka!
I muszę jechać... więc mnie żegnasz,
Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.
I wyjechałem, zostawiłem,
Jak sen urwała się rozmowa,
Błogosławiłem, przeklinałem:
"Du holde Kunst! Więc tak bez słowa?"
Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie...
A przecież wszystko - tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
Więc może byśmy tak, najmilsza,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?...
Julian Tuwim
Du holde Kunst,
in wieviel grauen Stunden
pieśń Szuberta
Max Ginsburg |
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...
W tym białym domu, w tym pokoju,
Gdzie cudze meble postawiono,
Musimy skończyć naszą dawną
Rozmowę smutnie nie skończoną.
Do dzisiaj przy okrągłym stole
Siedzimy martwo jak zaklęci!
Kto odczaruje nas? Kto wyrwie
Z nieubłaganej niepamięci?
Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu
Spływa do warg kropelka słona,
A ty mi nic nie odpowiadasz
I jesz zielone winogrona.
Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
"Du holde Kunst"... i serce pęka!
I muszę jechać... więc mnie żegnasz,
Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.
I wyjechałem, zostawiłem,
Jak sen urwała się rozmowa,
Błogosławiłem, przeklinałem:
"Du holde Kunst! Więc tak bez słowa?"
Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie...
A przecież wszystko - tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
Więc może byśmy tak, najmilsza,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?...
Julian Tuwim
więcej twórczości:
audio,
Tuwim Julian
Taca - Józef Baran
Taca
w końcu
tak mało mam do stracenia!
tak lekką ręką
rzucę kiedyś
na tacę wieczności
tych parę miedziaków
istnienia
Józef Baran
więcej twórczości:
Baran Józef
Los - Anna Kamieńska
Los
Nic więcej nie mów
nawet zwierzęta wiedzą mądrymi oczami
że coś takiego istnieje jak los
i chylą głowy przed spadającym ciosem
Anna Kamieńska
więcej twórczości:
Kamieńska Anna
Confiteor - Edward Stachura
Pablo Picasso |
Bosi na ulicach świata
Nadzy na ulicach świata
Głodni na ulicach świata
Moja wina
Moja wina
Moja bardzo
wielka wina!
Zgroza i nie widać końca zgrozy
Zbrodnia i nie widać końca zbrodni
Wojna i nie widać końca wojny
Moja wina
Moja wina
Moja bardzo
wielka wina!
Zagubieni w dżungli miasta - moja wina
Obojętność objęć straszna - moja wina
Bez miłości bez czułości - moja wina
Bez sumienia i bez drżenia - moja wina
Bez pardonu wśród betonu - moja wina
Na kamieniu rośnie kamień - moja wina
Manna manna narkomanna - moja wina
Dokąd idziesz po omacku - moja wina
I nie słychać końca płaczu - moja wina
Jedni cicho upadają - moja wina
Drudzy ręce umywają - moja wina
Coraz więcej wkoło ludzi - moja wina
O człowieka coraz trudniej - moja wina
- moja wina
- moja bardzo wielka wina!
Edward Stachura
więcej twórczości:
audio,
Stachura Edward
Maść przeciw poezji - Jiří Kolář
Maść przeciw poezji
Wziąć
pięć gramów ślepoty duchowej
piętnaście gramów tępoty
dwadzieścia gramów łajdactwa
i dwadzieścia pięć gramów bezczelności
Wszystko dokładnie rozetrzeć w moździerzu pustki
tłuczkiem impotencji
Potem dolać ósmą część tchórzostwa
i podsmażyć na patelni kłamstwa
wysmarowanej podstępem
podlewając sprzedajną nienawiścią
Na końcu wymieszać
nowym szlagierem i hymnem
żeby nie było zarazków rzeczywistości
albo prawdy życia
Ten kto posmaruje się tą maścią
nie potrzebuje się bać
że kiedykolwiek dotknie go poezja
Jiří Kolář
przekład Leszek Engelking
Wziąć
pięć gramów ślepoty duchowej
piętnaście gramów tępoty
dwadzieścia gramów łajdactwa
i dwadzieścia pięć gramów bezczelności
Wszystko dokładnie rozetrzeć w moździerzu pustki
tłuczkiem impotencji
Potem dolać ósmą część tchórzostwa
i podsmażyć na patelni kłamstwa
wysmarowanej podstępem
podlewając sprzedajną nienawiścią
Na końcu wymieszać
nowym szlagierem i hymnem
żeby nie było zarazków rzeczywistości
albo prawdy życia
Ten kto posmaruje się tą maścią
nie potrzebuje się bać
że kiedykolwiek dotknie go poezja
Jiří Kolář
przekład Leszek Engelking
więcej twórczości:
Kolář Jiří
Miłość zmilczana - Joseph von Eichendorff
Miłość zmilczana
Z migotu, z wróżby
Kwitnących traw -
Dopytał któż by,
Dociekł jej spraw?
Myśl się kołysze
I w nocną ciszę
Wiedzie ją traf.
Niechaj się dowie,
Kto o niej śni,
Z szmeru w dąbrowie,
Gdy wszystko śpi
Prócz chmur, co biegną,
I czucie jedno
Jak gwiazda lśni.
Joseph von Eichendorff
przełożył Jerzy Litwiniuk
Z migotu, z wróżby
Kwitnących traw -
Dopytał któż by,
Dociekł jej spraw?
Myśl się kołysze
I w nocną ciszę
Wiedzie ją traf.
Niechaj się dowie,
Kto o niej śni,
Z szmeru w dąbrowie,
Gdy wszystko śpi
Prócz chmur, co biegną,
I czucie jedno
Jak gwiazda lśni.
Joseph von Eichendorff
przełożył Jerzy Litwiniuk
więcej twórczości:
Eichendorff Joseph
Obok tego domu - Konstandinos Kawafis
Leonid Afremov |
Wczoraj, przechadzając się w pewnej dzielnicy,
jak niosły kroki, przeszedłem obok tego domu,
do którego tak często wchodziłem, gdy byłem młody.
Tam ciało moje ogarnęła miłość
potęgą swą niepojętą.
I oto wczoraj,
kiedy szedłem przez ową starą ulicę,
od zaklęcia miłości niezmiernie wypiękniały
sklepy, trotuary, kamienie bruku,
mury, balkony i okna;
nic pospolitego nie ostało się tam.
Gdy stanąłem i patrzyłem na bramę,
gdy stanąłem i nie mogłem odejść od tego domu,
z całej istoty mojej wyłaniało się, przechowane,
dotąd przechowane, wspomnienie tamtej rozkoszy.
Konstandinos Kawafis
przekład Zygmunt Kubiak
więcej twórczości:
Kawafis Konstandinos
Iaculatio tardiva - Michel Deguy
Janice Darr Cua |
Iaculatio tardiva
I nie wystarczy mówić takim
Rób tak jakbyś mnie kochała Pokaż się pokaż mi
Twoje delty twój Ren twe Sekwany twą Sienę
Jak Ronsard który wyśpiewał swe canto z szantażu
Za pieniądze pierś nad piersiami
Runo cieniste centrum ziemi
Gdy nie ma ciebie słowa się nie kleją
Spraw bym wezbrał Musisz być z ciała inaczej plaża nie będzie zdobyta
Bez twego kręgosłupa bez twych czułków nie potrafię
Wypowiedzieć czasu bez zegara piaskowego twojej krwi
Tak jak mówimy Zapal światło
Ja im powiem Daj mi zapamiętać
Twoje pośladki piersi twoją krew i cień
Jest co zebrać oczami także z powiek
Michel Deguy
przełożyła Krystyna Rodowska
więcej twórczości:
Deguy Michel
Dusza - Jean-Michel Maulpoix
Dusza
Dusza. Tego się nie da powiedzieć inaczej. Ot, słówko ulotne. Tyle, co otworzyć i zamknąć usta. Złapać w powietrzu strzępek błękitu. Z niewiadomego powodu. Nic, tylko bezgłośne pytanie. Uparta prośba o coś. Myśl, że milczeniu o tym należy się także jakieś słowo. Temu czekaniu na coś, trosce. Już raczej zaznaczyć prowizorycznym konturem zmartwienie, niż dać imię nadziei. Nic do zyskania, nic do stracenia. Zwyczajnie, jeszcze jedna dziura w języku. Czuje się tutaj przeciąg. Czyjś drżący oddech. Ten sam, który nas trzyma przy życiu i który zostanie nam odjęty, gdy tylko nauczy się od nas paru zdań. Gdy wyczerpiemy już całe słownictwo miłości. Wkrótce już zostaniemy sam na sam z tym słowem. Zdyszanym, szybkim. Na wskroś sierocym. Słowem-korytarzem. Nie wymawiamy go nawet szeptem, ono nie śmie pojawić się na naszych wargach. Boi się języka, jak dziennego światła. Nie ma powiek. Nie zna łez, ale cierpienie, jakie z sobą niesie, trafia w samo sedno. To cierpienie pyta, chce wiedzieć. Wyczerpuje się w twarzach. Szuka sobie miejsca.
Jean-Michel Maulpoix
przełożyła Krystyna Rodowska
więcej twórczości:
Maulpoix Jean-Michel
Do poety T.R. - Ewa Lipska
Do poety T.R.
Nie pytaj drewna
co sądzi o ogniu.
Poezja ma na to kilka odpowiedzi.
Twój Niepokój zmężniał.
Wytrzymały na ból.
Hartuje poetów.
Pytasz mnie przez telefon:
"Co u ciebie słychać?"
Drobne usterki: nieszczelność oddechu
turbulencja czasu.
Majsterkowicze wiedzą o co chodzi
kiedy na filiżance uporczywa rysa.
Ewa Lipska
więcej twórczości:
Lipska Ewa
Jestem kobietą - Maria Wine
Jestem kobietą
Jestem kobietą i czeszę swe włosy
na sposób kobiecy
czeszę je dla mojej miłości do siebie samej
czeszę je dla mojej miłości do miłości
czeszę je dla mojej miłości do mojego ukochanego
a włosy trzeszczą i sypią iskry z radości
rosną i gęstnieją pod deszczem miłości
wiją się i ciemnieją w nocnych snach
zwisają jak ochronny płaszcz
nad moim ślepym postrzelonym karkiem
Ale teraz czas zacząć czesać moje włosy
na sposób czasu
czas nie ma czasu na żadne sny
nie ma względów dla moich włosów
czesze je w pasy i strąki
czesze je na brudnożółto i czarno
czesze je na szaro z przebłyskiem srebra
i zanim się opamiętasz
przychodzi czas by czesać je do tyłu
w ciasno zwiniętą srebrną kulkę na karku
Muszę sobie zrobić na drutach ciepły płaszcz
By osłonić mój ślepy postrzelony kark
Maria Wine
przekład Zygmunt Łanowski
więcej twórczości:
Wine Maria
Bez latarni - Josif Brodski
Bez latarni
Gdy w nocy wyjrzysz przez okno - od razu
wiesz, jak daleko może być do wiosny;
zwykłym sylwetkom narzutowych głazów
nie będzie bliżej do rosnącej sosny.
Z niedostrzegalnym uśmiechem spryciarza
przeciągasz nitkę przez zęby w skupieniu,
ażeby palce (albo mięśnie twarzy)
łatwiej przekonać o swoim istnieniu.
A serce w piersi skacze i szaleje
z obawy przed tym ponurym milczeniem
przestrzeni, która przed tobą czernieje
tak jak ciągnące się za tobą cienie.
Josif Brodski
przekład Katarzyna Krzyżewska
Gdy w nocy wyjrzysz przez okno - od razu
wiesz, jak daleko może być do wiosny;
zwykłym sylwetkom narzutowych głazów
nie będzie bliżej do rosnącej sosny.
Z niedostrzegalnym uśmiechem spryciarza
przeciągasz nitkę przez zęby w skupieniu,
ażeby palce (albo mięśnie twarzy)
łatwiej przekonać o swoim istnieniu.
A serce w piersi skacze i szaleje
z obawy przed tym ponurym milczeniem
przestrzeni, która przed tobą czernieje
tak jak ciągnące się za tobą cienie.
Josif Brodski
przekład Katarzyna Krzyżewska
więcej twórczości:
Brodski Josif
Gallant Château - Wallace Stevens
Gallant Château
Czy to coś złego, gdy wchodzi się do pokoju
I zastaje puste łóżko?
Mogło być gorzej: rozpaczliwe włosy,
Gorzkie oczy, zimne i obce dłonie.
Mogła być książka i światło
Padające na bezlitosny wers lub dwa.
Mogła być bezkresna samotność
Wiatru w firankach.
Bezlitosny wers? To te kilka słów.
Niech sobie brzmią i brzmią.
Tak jest dobrze. Puste łóżko,
Firanki sztywne, eleganckie, nieruchome.
Wallace Stevens
przełożył Jacek Gutorow
Czy to coś złego, gdy wchodzi się do pokoju
I zastaje puste łóżko?
Mogło być gorzej: rozpaczliwe włosy,
Gorzkie oczy, zimne i obce dłonie.
Mogła być książka i światło
Padające na bezlitosny wers lub dwa.
Mogła być bezkresna samotność
Wiatru w firankach.
Bezlitosny wers? To te kilka słów.
Niech sobie brzmią i brzmią.
Tak jest dobrze. Puste łóżko,
Firanki sztywne, eleganckie, nieruchome.
Wallace Stevens
przełożył Jacek Gutorow
więcej twórczości:
Stevens Wallace
Utracone - Jorge Luis Borges
Utracone
Gdzie jest moje życie, które mogło być,
Ale nie było, tumultem bitewnym,
Walecznością albo trwogą przed gniewnym
Mieczem gotowym znienacka uderzyć?
Nie tak było. Dokąd odeszły cienie
Persów, czemu Norwegów pochłonął mrok,
Gdzie przypadek, który przywróci mi wzrok,
Gdzie kotwice, morza? Gdzie zapomnienie
O tym, kim jestem? Gdzie cicha noc, która
Oraczom prostym powierzyła niwy,
Plony, dzień znojny i żywot poczciwy,
Jak opisała to literatura?
O tej przyjaciółce rozmyślam nieraz:
Oczekiwała mnie i czeka teraz.
Jorge Luis Borges
przekład Dorota i Adam Elbanowscy
Gdzie jest moje życie, które mogło być,
Ale nie było, tumultem bitewnym,
Walecznością albo trwogą przed gniewnym
Mieczem gotowym znienacka uderzyć?
Nie tak było. Dokąd odeszły cienie
Persów, czemu Norwegów pochłonął mrok,
Gdzie przypadek, który przywróci mi wzrok,
Gdzie kotwice, morza? Gdzie zapomnienie
O tym, kim jestem? Gdzie cicha noc, która
Oraczom prostym powierzyła niwy,
Plony, dzień znojny i żywot poczciwy,
Jak opisała to literatura?
O tej przyjaciółce rozmyślam nieraz:
Oczekiwała mnie i czeka teraz.
Jorge Luis Borges
przekład Dorota i Adam Elbanowscy
więcej twórczości:
Borges Jorge Luis
Bogini - Vicente Aleixandre
Michael Satarov |
Uśpiona na tygrysie,
jej lekki warkocz spoczywa.
Spójrzcie na jej sylwetkę. Oddycha
na pięknej skórze,
spokojna, świetna.
Kto się ośmieli, któż sam
jej wargi dziś by wystawił
na światło szczęśliwe
które, ludzka nieledwie, śni?
Spójrzcie na nią tam. Jaka samotna!
Jaka nietknięta! Dotykalna?
Prawie boska, lekko
pierś się unosi, zatrzymuje,
prostuje, opada; jęczy
jak miłość. A tygrys
wyniosły ją podtrzymuje
jak Morze Hyrkańskie,
na którym unosiła się rozciągnięta,
szczęśliwa, nigdy ofiarowana.
Ach, śmiertelni! Nie, nigdy;
naga, nigdy wasza.
Na skórę dziś ognistą
jej patrzcie, uwolniona: jest boginią.
Vicente Aleixandre
przełożył Piotr Sobolczyk
więcej twórczości:
Aleixandre Vicente
Nie zostawia śladów tak jak mgła - Leonard Cohen
Nie zostawia śladów tak jak mgła
(As the Mist Leaves No Scar)
Na wzgórzu ciemnym i zielonym
Blizn żadnych nie zostawia mgła,
Więc i na tobie po mym ciele
Nie pozostanie żaden ślad.
Gdy wiatr spotka jastrzębia,
Cóż pozostaje - przy czym trwać?
Więc spotykamy się ze sobą,
Po to by pójść natychmiast spać.
Bez gwiazd lub bez księżyca
Niejedna cierpi noc,
I my będziemy cierpieć,
Gdy nas rozdzieli los.
Leonard Cohen
tłumaczenie Maciej Zembaty
(As the Mist Leaves No Scar)
Na wzgórzu ciemnym i zielonym
Blizn żadnych nie zostawia mgła,
Więc i na tobie po mym ciele
Nie pozostanie żaden ślad.
Gdy wiatr spotka jastrzębia,
Cóż pozostaje - przy czym trwać?
Więc spotykamy się ze sobą,
Po to by pójść natychmiast spać.
Bez gwiazd lub bez księżyca
Niejedna cierpi noc,
I my będziemy cierpieć,
Gdy nas rozdzieli los.
Leonard Cohen
tłumaczenie Maciej Zembaty
więcej twórczości:
Cohen Leonard
Słynny niebieski prochowiec - Leonard Cohen
Słynny niebieski prochowiec
Jest czwarta nad ranem, już kończy się grudzień.
List piszę do Ciebie: Czy dobrze się czujesz?
W New Yorku jest zimno, poza tym w porządku-
Muzyka na Clinton Street gra na okrągło.
Podobno budujesz swój własny dom
W głębi pustyni.
Od życia nie chcesz już nic,
Lecz musiałeś zachować wspomnienia.
A Jane do dziś kosmyk włosów ma Twych
Wiem, że gdy dawałeś go jej
Myślałeś o tym by zwiać,
Lecz niełatwo jest zwiać...
Gdy tu byłeś ostatnio, wyglądałeś jak starzec:
Podniszczyłeś swój słynny niebieski prochowiec.
Do każdego pociągu wychodziłeś na dworzec-
Bez swej Lili Marlen pojechałeś do domu.
Dałeś mojej kobiecie
Swego życia ledwie strzęp;
Nie jest już moją żoną
I Twoją też nie...
Ciągle widzę Cię z tą różą w zębach, choć wiem,
Ze to tani był greps,
Lecz spodobał się Jane...
Jane pozdrawia Cię też.
Cóż mam Ci powiedzieć, mój bracie, mój kacie?
Sam nie wiem, czy pisać, czy nie?
Brakuje mi Ciebie, przebaczam od siebie -
To dobrze żeś w drogę mi wszedł...
A może byś tak tutaj wpadł
Do mnie lub do Jane
Pomyśl, Twój wróg sypia twardo
A żona nudzi się
Więc dziękuję Ci, że
Wypędziłeś jej z oczu ten żal
Ja myślałem, że musi być tak
Nie starałem się więc
A Jane do dziś kosmyk włosów ma Twych
Wiem, że gdy dawałeś go jej
Myślałeś już o tym by zwiać
Z poważaniem
Leonard Cohen
przekład Maciej Zembaty
więcej twórczości:
audio,
Cohen Leonard
Wiersz - Leonard Cohen
Wiersz
Słyszałem o mężczyźnie
który słowa wymawia tak pięknie
że może mieć każdą kobietę
ledwie tylko wypowie jej imię
Jeżeli milczę obok twego ciała
i cisza kwitnie na ustach jak obrzęk
to dlatego że słyszę jego kroki
i chrząkanie pod naszymi drzwiami
Leonard Cohen
tłumaczenie Maciej Zembaty
więcej twórczości:
Cohen Leonard
Rozmowa - Gianna Nannini
Rozmowa
Ty, chłopie, ty, Boże,
Ojcze i mój Mały Książę,
Do mej piersi uwiązany,
Tak, widzę twoje rany.
Baba to nie znaczy głupia,
Poświęcenie? Kto w ogóle to doceni?
Jesteś silny, gdy mówisz: „skarbie mój”,
Gdy zwijasz żagle - ostatni z ciebie gnój.
Otwórzmy się,
Wykrzycz nienawiść do tych chwil miłości,
Choć raz otwórzmy się,
Wykrzycz nienawiść do tych chwil miłości,
Raz poczujmy się szczęśliwsi,
Prawdziwsi i prostsi.
A ty, kobieto, ty,
Chcesz więcej mieć, cóż mogę dać ci jeszcze?
W baśniach królów udziałem był mi los, wojowników -
Sprzedając ogień, sprzedając wojnę,
Zniszczyłem dom, w którym moglibyśmy mieszkać,
Przestałem pisać, pozostał tylko ból,
I gram mężczyznę, tę najtrudniejszą z ról.
Obejmij mnie,
Wykrzycz nienawiść do tych chwil miłości,
No, dalej, obejmij mnie,
Wykrzycz nienawiść do tych chwil miłości,
Raz poczujmy się szczęśliwsi,
Prawdziwsi i prostsi.
Gianna Nannini
przełożył Maciej Froński
Jack Vettriano |
Ty, chłopie, ty, Boże,
Ojcze i mój Mały Książę,
Do mej piersi uwiązany,
Tak, widzę twoje rany.
Baba to nie znaczy głupia,
Poświęcenie? Kto w ogóle to doceni?
Jesteś silny, gdy mówisz: „skarbie mój”,
Gdy zwijasz żagle - ostatni z ciebie gnój.
Otwórzmy się,
Wykrzycz nienawiść do tych chwil miłości,
Choć raz otwórzmy się,
Wykrzycz nienawiść do tych chwil miłości,
Raz poczujmy się szczęśliwsi,
Prawdziwsi i prostsi.
A ty, kobieto, ty,
Chcesz więcej mieć, cóż mogę dać ci jeszcze?
W baśniach królów udziałem był mi los, wojowników -
Sprzedając ogień, sprzedając wojnę,
Zniszczyłem dom, w którym moglibyśmy mieszkać,
Przestałem pisać, pozostał tylko ból,
I gram mężczyznę, tę najtrudniejszą z ról.
Obejmij mnie,
Wykrzycz nienawiść do tych chwil miłości,
No, dalej, obejmij mnie,
Wykrzycz nienawiść do tych chwil miłości,
Raz poczujmy się szczęśliwsi,
Prawdziwsi i prostsi.
Gianna Nannini
przełożył Maciej Froński
więcej twórczości:
Nannini Gianna
Zdumiewa się mądrością… - Rafał Wojaczek
Stanisławowi "Stanleyowi" ŚcierskiemuZdumiewa się mądrością małej człowieczej rzeczy
z Teatru 13 Rzędów,
właśnie na Nowym Świecie
Gość, co gospodę sobie obrał dziś na tej Ziemi,
Iż mu w zmierzchłym przestworze zamajaczyła gwiazdą
Łaskawie swojską, rzekłby: krwi jego tkliwie bratnią,
Bez ironii wróżącą, jak jaki pewny dom, .
Przychylność jego nędzy ~ zrozumienie snom. -
Bowiem gdy osiągnąwszy zsiadł z uprzejmej mgławicy
Przygodnego obłoku, zaraz spod szubienicy
Krzyża ustawionego na wyniosłym pagórze
Dwaj znani ze snu, który śnił się w dzieciństwie, stróże
Nie legitymujący się i milczący wyszli,
Schwycili, młotków, gwoździ dobyli i przybili.
Rafał Wojaczek
więcej twórczości:
Wojaczek Rafał
Wino ciemnych zaułków - Jack Kerouac
Wino ciemnych zaułków
Mogłem skończyć dużo gorzej niż
siedząc w Ciemnym Zaułku pijąc wino
Wiedzieć że wszystko jest i tak nieistotne
Wiedzieć że nie ma tak naprawdę różnicy
pomiędzy bogatym a biednym
Wiedzieć że wieczność nie jest ani pijana
ani trzeźwa, wiedzieć to za młodu
i być poetą
Mogłem pójść w biznesy i puszyć się
I wierzyć że Boga to obchodziło
Zamiast tego kucam w samotnych alejkach
I nikt mnie nie widzi, tylko mą pustą butelkę
a widzą to że jest pusta
Robiłem to na polach kukurydzy i cmentarzach
Wiedzieć że śmierć nie wydaje żadnego dźwięku
Wiedzieć że kolby kukurydzy rozmawiają (pomiędzy
sobą zgrzytając starymi ramionami)
Siedząc w alejkach czając neony
I obserwując sprzątaczy z katedry
Wyżymających swe szmaty pod schodami kościoła
Siedząc i pijąc wino
A na trakcie kolejowym będąc błogosławionym
Być milionerem i wtedy woleć
Kręcić się z butelczyną tokaju
W drzwiach hurtowni, kierując twarz ku długim zachodom słońca
Na kolejowych polach traw
Wiedzieć ze śpiący na rzece
śnią próżne sny, kucnąć
w nocy i dobrze o tym wiedzieć
Być mrocznym samotnym nerwowo-wzrocznym obserwatorem
Wirującego diamentu świata
Jack Kerouac
przekład Marcin Walkowiak
Mogłem skończyć dużo gorzej niż
siedząc w Ciemnym Zaułku pijąc wino
Wiedzieć że wszystko jest i tak nieistotne
Wiedzieć że nie ma tak naprawdę różnicy
pomiędzy bogatym a biednym
Wiedzieć że wieczność nie jest ani pijana
ani trzeźwa, wiedzieć to za młodu
i być poetą
Mogłem pójść w biznesy i puszyć się
I wierzyć że Boga to obchodziło
Zamiast tego kucam w samotnych alejkach
I nikt mnie nie widzi, tylko mą pustą butelkę
a widzą to że jest pusta
Robiłem to na polach kukurydzy i cmentarzach
Wiedzieć że śmierć nie wydaje żadnego dźwięku
Wiedzieć że kolby kukurydzy rozmawiają (pomiędzy
sobą zgrzytając starymi ramionami)
Siedząc w alejkach czając neony
I obserwując sprzątaczy z katedry
Wyżymających swe szmaty pod schodami kościoła
Siedząc i pijąc wino
A na trakcie kolejowym będąc błogosławionym
Być milionerem i wtedy woleć
Kręcić się z butelczyną tokaju
W drzwiach hurtowni, kierując twarz ku długim zachodom słońca
Na kolejowych polach traw
Wiedzieć ze śpiący na rzece
śnią próżne sny, kucnąć
w nocy i dobrze o tym wiedzieć
Być mrocznym samotnym nerwowo-wzrocznym obserwatorem
Wirującego diamentu świata
Jack Kerouac
przekład Marcin Walkowiak
więcej twórczości:
Kerouac Jack
Morze i człowiek - Anna Świrszczyńska
Morze i człowiek
Nie oswoisz tego morza
ani pokorą, ani zachwytem.
Ale możesz mu się zaśmiać
w twarz.
Śmiech
to wynalazek tych, którzy
żyją krótko
jak wybuch śmiechu.
Wieczyste morze
śmiać się nie umie.
Anna Świrszczyńska
Nie oswoisz tego morza
ani pokorą, ani zachwytem.
Ale możesz mu się zaśmiać
w twarz.
Śmiech
to wynalazek tych, którzy
żyją krótko
jak wybuch śmiechu.
Wieczyste morze
śmiać się nie umie.
Anna Świrszczyńska
więcej twórczości:
Swirszczyńska Anna
Bywają ognie... - Bolesław Leśmian
***
Bywają ognie - podobne do ciszy,
Co na przechodnia w zaroślach czatuje...
Takich się ogniów nie widzi, lecz słyszy -
Nawet nie słyszy, lecz raczej zgaduje.
Serca im w piersi wonieją, jak róże -
Lecz im nie wolno korzystać z róż mocy,
Ni czarów własnych nadużyć po nocy,
Ni łkać, ni wątpić, ni konać w lazurze!
Nie wolno modlitw gałązki jednej,
Niesionej Bogu ku czoła ozdobie,
Przełamać stopą - lub przyśnić się tobie
W postaci nagiej, zuchwałej dziewczyny!...
Więc próżno patrzą w słoneczność dokolną,
Bo im ni kochać, ni szaleć nie wolno.
Bolesław Leśmian
Bywają ognie - podobne do ciszy,
Co na przechodnia w zaroślach czatuje...
Takich się ogniów nie widzi, lecz słyszy -
Nawet nie słyszy, lecz raczej zgaduje.
Serca im w piersi wonieją, jak róże -
Lecz im nie wolno korzystać z róż mocy,
Ni czarów własnych nadużyć po nocy,
Ni łkać, ni wątpić, ni konać w lazurze!
Nie wolno modlitw gałązki jednej,
Niesionej Bogu ku czoła ozdobie,
Przełamać stopą - lub przyśnić się tobie
W postaci nagiej, zuchwałej dziewczyny!...
Więc próżno patrzą w słoneczność dokolną,
Bo im ni kochać, ni szaleć nie wolno.
Bolesław Leśmian
więcej twórczości:
Leśmian Bolesław
III - Sonety polskie - Adam Kawa
Henryk Siemiradzki - Noc świętojańska |
III
(Sonety polskie)
Klucz ptaków w chmurach deszcze rozkołysał.
Pachnie dziewczyną sonetu gorzałka.
Pieśnią nabrzmiewa - jurność świętojańska -
zdyszana cisza.
Ciemną jurnością wzbiera nieba miska,
kipi Sobótka w dziewczynach, w chłopakach,
pachnie chutliwie grzechem w maliniakach
spocona cisza.
Raj w piekło zmienia co noc mnich kopista,
drzewo poznania inicjał oplata,
blask w inicjale wąż grzechu wyzłaca -
zdumiona cisza.
Ten ból gromadzi, kto gromadzi wiedzę.
Zjadł Adam jabłko; w mit zmienił się Eden.
Adam Kawa
więcej twórczości:
Kawa Adam
Osiko... - Paul Celan
***
Osiko, twoje liście lśnią biało w ciemności.
Włosy mojej matki nigdy nie były białe.
Mleczu polny, zieleni się Ukraina.
Moja jasnowłosa matka nie wróciła.
Deszczowa chmuro, zwlekasz u studni?
Moja cicha matka płacze nad wszystkimi.
Krągła gwiazdo, zaciskasz swoją złotą pętlę.
Serce mojej matki zranił ołów.
Dębowe drzwi, kto was wyważył z zawiasów?
Moja łagodna matka nie może przyjść.
Paul Celan
przekład Ryszard Krynicki
Osiko, twoje liście lśnią biało w ciemności.
Włosy mojej matki nigdy nie były białe.
Mleczu polny, zieleni się Ukraina.
Moja jasnowłosa matka nie wróciła.
Deszczowa chmuro, zwlekasz u studni?
Moja cicha matka płacze nad wszystkimi.
Krągła gwiazdo, zaciskasz swoją złotą pętlę.
Serce mojej matki zranił ołów.
Dębowe drzwi, kto was wyważył z zawiasów?
Moja łagodna matka nie może przyjść.
Paul Celan
przekład Ryszard Krynicki
więcej twórczości:
Celan Paul
Starość Owidiusza - Jacek Kaczmarski
Starość Owidiusza
- Cóż, że pięknie, gdy obco - kiedyś tu będzie Rumunia
Obmywana przez fale morza, co stanie się Czarne.
Barbarzyńcy w kożuchach zmienią się w naród ambitny
Pod Kolumną Trajana zajmując się drobnym handlem.
Umrę, patrząc z tęsknotą na niedostrzegalne szczyty
Siedmiu wzgórz, które człowiek zamienił w Wieczne Miasto,
Skąd przez kraje podbite, z rąk do rąk - niepiśmiennych
Iść będzie i nie dojdzie pismo Augusta z łaską.
Nie ma tu z kim rozmawiać, zwój wierszy wart każdej ceny.
Ciała kobiet ciekawych brane pośpiesznie, bez kunsztu
I bez szeptów bezwiednych - chłoną nie dając nic w zamian
Białe nasienie Imperium w owcą pachnącym łóżku.
Z dala od dworu i tłumu - cóż to za cena wygnania?
Mówiłem wszak sam - nad poezją władza nie może mieć władzy.
Cyrku w pustelnię zamiana spokój jednak odbiera,
Bo pyszniej drażnić Cesarza, niż kupcom za opał kadzić.
Rzymu mego kolumny! Wróg z murów was powydziera
I tylko we mnie zostanie czysty wasz grecki rodowód!
Na nim jednym się wspieram tu, gdzie nie wiedzą - co Grecja,
Z szacunkiem śmiejąc się z czci, jaką oddaję słowu.
Sen, jedzenie, gra w kości do bólu w schylonych plecach,
Wiersz od ręki pisany dla tych, którym starczy - co mają.
Piękna tu nikt nie obieca, za piękno płaci się złotem.
Pojąłem, tworząc tu, jak z Ariadny powstaje pająk:
Na pajęczynie wyrazów - barwy, zapachy i dotyk,
Łąki, pałace i ludzie - drżący Rzym mojej duszy -
Geometria pamięci przodków wyzbyta brzydoty,
Zwierciadło żywej harmonii diamentowych okruszyn.
Stoją nade mną tubylcy pachnący czosnkiem i czuję
Jak zmieniam się w list do Stolicy, który nikogo nie wzrusza.
Kiedyś tu będzie Rumunia, Morze - już Czarne - faluje
I glebą pieśni się staje ciało i świat Owidiusza.
Jacek Kaczmarski
więcej twórczości:
audio,
Kaczmarski Jacek
Pożegnanie - Joseph von Eichendorff
Pożegnanie
Wąwozy i kotliny, zielono-mgławy bór,
O, rdzawe jarzębiny, jak zamyślony chór!
Świat, wiecznie zadurzony, miele wśród wartkich kół.
Obym twój strop zielony nad senną skronią czuł.
Gdy szaro wokół dnieje, gleba paruje w krąg,
Ptak nuci poprzez knieję i rosa lśni wśród łąk:
Niech pierzcha w błędne kraje pradawny, ziemski żal,
Rusałka zmartwychwstaje, jak blask porannych fal!
Porzucę wkrótce ciebie, tam, gdzie się kończy jar,
Na obcym śledzić niebie widowisk mętnych czar.
O, żegnaj mi, dolino, twój liść i mrok i mech,
Samotne dni popłyną, gdy leśny zamrze dech.
Joseph von Eichendorff
przekład Stefan Napierski
Wąwozy i kotliny, zielono-mgławy bór,
O, rdzawe jarzębiny, jak zamyślony chór!
Świat, wiecznie zadurzony, miele wśród wartkich kół.
Obym twój strop zielony nad senną skronią czuł.
Gdy szaro wokół dnieje, gleba paruje w krąg,
Ptak nuci poprzez knieję i rosa lśni wśród łąk:
Niech pierzcha w błędne kraje pradawny, ziemski żal,
Rusałka zmartwychwstaje, jak blask porannych fal!
Porzucę wkrótce ciebie, tam, gdzie się kończy jar,
Na obcym śledzić niebie widowisk mętnych czar.
O, żegnaj mi, dolino, twój liść i mrok i mech,
Samotne dni popłyną, gdy leśny zamrze dech.
Joseph von Eichendorff
przekład Stefan Napierski
więcej twórczości:
Eichendorff Joseph
Lament - Julia Hartwig
Lament
Junko Kitano
rodzą się
byle jak
przyjaźnią się
byle jak
kochają się
byle jak
rozmawiają
byle jak
umierają byle jak
o o
nie mów tego
tak
Julia Hartwig
więcej twórczości:
Hartwig Julia
Choroba - Charles Bukowski
Choroba
owszem, romantyk ze mnie, przesadnie sentymentalny,
uprawiam coś w rodzaju kultu bohaterów
i nie będę się za to
kajał.
ale wielbię Hemingwaya
gdy u kresu wytrzymałości
wtyka sobie
lufę strzelby w drżące
usta;
i myślę,
jak Van Gogh odciął sobie kawałek ucha
dla kurwy
a potem wykończył się
w szczerym polu;
a znów Chatterton wypił truciznę
na szczury (nadzwyczaj bolesna śmierć
nawet dla
plagiatora);
Ezrę Pounda wleczono
zakurzonymi ulicami Włoch w klatce
a później zamknięto w
domu wariatów;
Celine'a okradali, wygwizdywali, dręczyli
Francuzi;
albo Fitzgerald: kiedy wreszcie przestał pić, zaraz
padł martwy;
Mozart skończył w zbiorowej mogile;
Beethoven ogłuchł;
Bierce znikł wśród meksykańskich pustkowi;
Hart Crane skoczył przez reling prosto w
śrubę napędową;
Tołstoj uznał Chrystusa i rozdał
majątek
biedakom;
T. Lautrec
z tym swoim niekształtnym ciałem
karła
i doskonale rozwiniętym
duchem
rysował wszystko, co
widział
i jeszcze dużo więcej;
D.H. Lawrence
umarł na gruźlicę
i sam sobie zbudował Statek Śmierci
pisząc swoje
ostatnie
wspaniale wiersze;
Li Po
swoje wiersze
podpalał
i puszczał z prądem
rzeki
Sherwood Anderson umarł
na zapalenie otrzewnej
połknąwszy
wykałaczkę
(na przyjęciu
pił
martini
kiedy nagle
wpadła mu w gardło oliwka
razem z wykałaczką);
Wilfred Owen zginął
na pierwszej Wielkiej Wojnie
próbując
ocalić świat dla Demokracji;
Sokrates z uśmiechem
wypił
cykutę;
Nietzsche oszalał;
De Quincey wciągnął się w opium;
Dostojewski stanął z zawiązanymi oczami przed
plutonem egzekucyjnym;
Hamsun zjadł kawałek własnego
ciała;
Harry Crosby i jego kurwa
popełnili samobójstwo
trzymając się za ręce
Czajkowski próbował
uciec przed własnym homoseksualizmem
żeniąc się z prima-
donną;
Henry Miller na starość
opętany był
młodymi
Azjatkami;
John Dos Passos z
zajadłego lewicowca
stał się ultrakonserwatywnym
republikaninem;
Aldous Huxley po
narkotykach miewał
wizje i
zgarniał
urojone bogactwa;
Brahms za młodu
pracował nad swoim ciałem
żeby było
potężne
bo uważał
że sam umysł
to nie
dość;
Villonowi zakazano wstępu do Paryża
nie za to, co myślał
tylko za to, że był
złodziejem;
Thomas Wolfe uważał, że nie może
wrócić do domu
póki nie
zdobędzie
sławy;
albo Faulkner:
kiedy rano odbierał pocztę
oglądał kopertę pod
światło
i jeżeli nie widział
czeku
to ją
wyrzucał;
William Burroughs
zastrzelił
własną
żonę
(nie trafił w
jabłko
na jej
głowie);
Norman Mailer swoją
dźgnął nożem; obeszło
się bez jabłka;
Salinger nie wierzył
że dla świata warto
pisać;
Jean Julius Christian Sibelius
dumny i piękny Człowiek
kompozytor potężnej muzyki
po czterdziestych urodzinach
ukrył się i odtąd
rzadko go
widywano;
nikt nie wie na pewno
kim był
Szekspir;
życie nocne zabiło Trumana
Capote;
Allen Ginsberg
poszedł w profesor;
William Saroyan ożenił się 2 razy
z tą samą kobietą
(ale wtedy już i tak
zmierzał
donikąd);
z Johna Fante nóż
chirurga odkrawał
plasterki
na moich
oczach;
Robinson Jeffers
(najnudniejszy z poetów)
pisał
błagalne listy do wpływowych osobistości.
oczywiście można by tak dalej
wyliczać
mógłbym mnożyć
przykłady
lecz nawet ja
(chociaż romantyk)
pomału zaczynam się
męczyć.
ale wszyscy ci ludzie
- dawniej i teraz – tworzyli i tworzą
nowe światy dla
reszty z nas
mimo ognia i mimo lodu
mimo
wrogości rządów
mimo wrodzonej nieufności mas
tylko po to, żeby umierać
pojedynczo
i zazwyczaj
w osamotnieniu.
należy ich podziwiać
za odwagę
za cały ten trud
za to, co w nich najlepsze i
najgorsze.
niezła banda!
to z nich bije światło!
to z nich bije radość!
wszystko to są
bohaterowie
za których możesz dziękować losowi
i podziwiać ich z daleka
budząc się co rano
ze swoich zwyczajnych snów.
Charles Bukowski
przekład: Michał Kłobukowski
owszem, romantyk ze mnie, przesadnie sentymentalny,
uprawiam coś w rodzaju kultu bohaterów
i nie będę się za to
kajał.
ale wielbię Hemingwaya
gdy u kresu wytrzymałości
wtyka sobie
lufę strzelby w drżące
usta;
i myślę,
jak Van Gogh odciął sobie kawałek ucha
dla kurwy
a potem wykończył się
w szczerym polu;
a znów Chatterton wypił truciznę
na szczury (nadzwyczaj bolesna śmierć
nawet dla
plagiatora);
Ezrę Pounda wleczono
zakurzonymi ulicami Włoch w klatce
a później zamknięto w
domu wariatów;
Celine'a okradali, wygwizdywali, dręczyli
Francuzi;
albo Fitzgerald: kiedy wreszcie przestał pić, zaraz
padł martwy;
Mozart skończył w zbiorowej mogile;
Beethoven ogłuchł;
Bierce znikł wśród meksykańskich pustkowi;
Hart Crane skoczył przez reling prosto w
śrubę napędową;
Tołstoj uznał Chrystusa i rozdał
majątek
biedakom;
T. Lautrec
z tym swoim niekształtnym ciałem
karła
i doskonale rozwiniętym
duchem
rysował wszystko, co
widział
i jeszcze dużo więcej;
D.H. Lawrence
umarł na gruźlicę
i sam sobie zbudował Statek Śmierci
pisząc swoje
ostatnie
wspaniale wiersze;
Li Po
swoje wiersze
podpalał
i puszczał z prądem
rzeki
Sherwood Anderson umarł
na zapalenie otrzewnej
połknąwszy
wykałaczkę
(na przyjęciu
pił
martini
kiedy nagle
wpadła mu w gardło oliwka
razem z wykałaczką);
Wilfred Owen zginął
na pierwszej Wielkiej Wojnie
próbując
ocalić świat dla Demokracji;
Sokrates z uśmiechem
wypił
cykutę;
Nietzsche oszalał;
De Quincey wciągnął się w opium;
Dostojewski stanął z zawiązanymi oczami przed
plutonem egzekucyjnym;
Hamsun zjadł kawałek własnego
ciała;
Harry Crosby i jego kurwa
popełnili samobójstwo
trzymając się za ręce
Czajkowski próbował
uciec przed własnym homoseksualizmem
żeniąc się z prima-
donną;
Henry Miller na starość
opętany był
młodymi
Azjatkami;
John Dos Passos z
zajadłego lewicowca
stał się ultrakonserwatywnym
republikaninem;
Aldous Huxley po
narkotykach miewał
wizje i
zgarniał
urojone bogactwa;
Brahms za młodu
pracował nad swoim ciałem
żeby było
potężne
bo uważał
że sam umysł
to nie
dość;
Villonowi zakazano wstępu do Paryża
nie za to, co myślał
tylko za to, że był
złodziejem;
Thomas Wolfe uważał, że nie może
wrócić do domu
póki nie
zdobędzie
sławy;
albo Faulkner:
kiedy rano odbierał pocztę
oglądał kopertę pod
światło
i jeżeli nie widział
czeku
to ją
wyrzucał;
William Burroughs
zastrzelił
własną
żonę
(nie trafił w
jabłko
na jej
głowie);
Norman Mailer swoją
dźgnął nożem; obeszło
się bez jabłka;
Salinger nie wierzył
że dla świata warto
pisać;
Jean Julius Christian Sibelius
dumny i piękny Człowiek
kompozytor potężnej muzyki
po czterdziestych urodzinach
ukrył się i odtąd
rzadko go
widywano;
nikt nie wie na pewno
kim był
Szekspir;
życie nocne zabiło Trumana
Capote;
Allen Ginsberg
poszedł w profesor;
William Saroyan ożenił się 2 razy
z tą samą kobietą
(ale wtedy już i tak
zmierzał
donikąd);
z Johna Fante nóż
chirurga odkrawał
plasterki
na moich
oczach;
Robinson Jeffers
(najnudniejszy z poetów)
pisał
błagalne listy do wpływowych osobistości.
oczywiście można by tak dalej
wyliczać
mógłbym mnożyć
przykłady
lecz nawet ja
(chociaż romantyk)
pomału zaczynam się
męczyć.
ale wszyscy ci ludzie
- dawniej i teraz – tworzyli i tworzą
nowe światy dla
reszty z nas
mimo ognia i mimo lodu
mimo
wrogości rządów
mimo wrodzonej nieufności mas
tylko po to, żeby umierać
pojedynczo
i zazwyczaj
w osamotnieniu.
należy ich podziwiać
za odwagę
za cały ten trud
za to, co w nich najlepsze i
najgorsze.
niezła banda!
to z nich bije światło!
to z nich bije radość!
wszystko to są
bohaterowie
za których możesz dziękować losowi
i podziwiać ich z daleka
budząc się co rano
ze swoich zwyczajnych snów.
Charles Bukowski
przekład: Michał Kłobukowski
więcej twórczości:
Bukowski Charles
Wcielenia - Laura Riding
Wcielenia
Nie wypieraj się,
Nie wypieraj: rzecz bierze się z rzeczy.
Nie wypieraj się w nowej próżności
Starego, pierwotnego prochu.
Jaki grób, jaka przeszłość krwi i kości
Tkwi we mnie, kiedy leżę śniąc i śniąc
Szczęśliwie przeklęta,
Zaklęta, żywa, w zapomnieniu pierwszych spraw...
Śmierć nie daje nawet jednej chwili by pamiętać
Bym nie mogła, jak kamień jakiejś rzeźby zbyt przeobrażony,
Przypomnieć sobie, ziarnko do ziarnka, o pierwotnym prochu
I patrząc w dół schodów pamięci powtarzać:
To nie byłam ja.
Laura Riding
przekład Julia Fiedorczuk
więcej twórczości:
Riding Laura
Metamorfozy - Mieczysław Jastrun
Metamorfozy
Niewidzialnie-niezauważalnie dzieje się w ciemności
ścinają się w kryształy ciekłe substancje kwiaty
nagle po dniach po nocach spłacanych na raty
Metamorfozy tajne ludzi zwierząt owadów
w laboratoriach natury w piwnicach stworzenia
narodzin i odrodzin w spichrzach w podziemiach składów
ziarna nim kłosy w słońcu zachwieją się na swych cieniach
Tak schodzą cywilizacje pod ziemię tak zmartwychwstają
w oczywistości dnia trzeciego tak się wznoszą
i upadają rody plemiona narody kraje
a kwiaty różnego rodzaju i barwy sypią się z koszów
Mieczysław Jastrun
Niewidzialnie-niezauważalnie dzieje się w ciemności
ścinają się w kryształy ciekłe substancje kwiaty
zawiązują się w urok pędy wypchnięte siłą
nagle po dniach po nocach spłacanych na raty
Metamorfozy tajne ludzi zwierząt owadów
w laboratoriach natury w piwnicach stworzenia
narodzin i odrodzin w spichrzach w podziemiach składów
ziarna nim kłosy w słońcu zachwieją się na swych cieniach
Tak schodzą cywilizacje pod ziemię tak zmartwychwstają
w oczywistości dnia trzeciego tak się wznoszą
i upadają rody plemiona narody kraje
a kwiaty różnego rodzaju i barwy sypią się z koszów
Mieczysław Jastrun
więcej twórczości:
Jastrun Mieczysław
Motywy średniowieczne - Tomas Tranströmer
Christophe Vacher |
Za czarującą grą min ukrywa się
zawsze ta czaszka, ta twarz pokerzysty.
Słońce spokojnie toczy się po niebie.
Grają szachiści.
Strzygą nożyczki fryzjerskie z zarośli.
Słońce spokojnie toczy się po niebie.
nierozstrzygnięta rozgrywka zamiera.
W ciszy tęczowej.
Tomas Tranströmer
przekład Leonard Neuger
więcej twórczości:
Tranströmer Tomas
Sprawiedliwość - Jan Twardowski
Sprawiedliwość
Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłodło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość
Jan Twardowski
Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłodło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość
Jan Twardowski
więcej twórczości:
Twardowski Jan
Wzgórze - Mark Strand
Wzgórze
Zaszedłem tak daleko o własnych siłach
spóźniając się na autobusy, taksówki,
wciąż idąc pod górę. Stawiając stopę za stopą,
tak robię.
Nie dbam jaki stromy jest stok.
Trawa rośnie wzdłuż drogi, drzewo otrząsa
czarne liście. Co z tego?
Im dłużej idę, tym dalej jestem od wszystkiego.
Stopa za stopą. Mijają godziny.
Stopa za stopą. Mijają lata.
Barwy z początku drogi bledną.
Tak to robię.
Mark Strand
przekład Grzegorz Musiał
Zaszedłem tak daleko o własnych siłach
spóźniając się na autobusy, taksówki,
wciąż idąc pod górę. Stawiając stopę za stopą,
tak robię.
Nie dbam jaki stromy jest stok.
Trawa rośnie wzdłuż drogi, drzewo otrząsa
czarne liście. Co z tego?
Im dłużej idę, tym dalej jestem od wszystkiego.
Stopa za stopą. Mijają godziny.
Stopa za stopą. Mijają lata.
Barwy z początku drogi bledną.
Tak to robię.
Mark Strand
przekład Grzegorz Musiał
więcej twórczości:
Strand Mark
Subskrybuj:
Posty (Atom)