Jasno wiedzieć
Nie ma powrotu, ale jest nadzieja,
matka głupich, diament mądrości.
Stoję na brzegu zdziwienia, statek mój odpływa.
Doktorzy w piśmie! Nie wypełniło się jeszcze,
co ma się stać. Podnoszę pięść na wysokość marzeń,
podnoszę śpiew na wysokość cierpienia,
ja - niepokonany, ja - nieprzekonany,
mąż umęczonej wyobraźni zwolniony z milczenia.
Mówią mi: oto zakręt, tam już ból ustaje.
W ostrej walce nadciąga opóźnione szczęście.
Miłość to przypadkowe rozmieszczenie atomów.
Mówią mi: ani porządek matematyczny,
ani bicie serca nie byłyby możliwe,
gdyby Bóg nie istniał. Więc mogę spać jak dawniej.
Młynie niestrudzony, olśniewające drzewo wiadomości,
myślcie za mnie, jestem znów spokojny.
Niech tylko wiersze spalę, niech ukryję
wstydliwe piętno żądzy, chustę Weroniki.
Nie myślę, więc nie jestem. Zstąpmy na dno studni.
Co słychać w ciszy? Mordercy nas oskarżąją.
Co widać? Huśtawkę księżyca, zagubione klucze czasu.
Trudny jest świat, trudniejszy dla poety
niźli dla filozofa. Jakaż nam nagroda?
Cały dobytek z popiołów uniesiony w czaszce.
Jalu Kurek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz