Nawiedzona
Nie chciała chodzić z nami,
chciała chodzić pod rękę z kwiatami,
a kwiatów było niewiele,
poszły na spacer w niedzielę.
Ogród był smutny.
Mówiono jej: „Nie wychodź, bo ziąb dziś okrutny.
Nie wychodź; werben nie znajdziesz, chyba aż w parowie,
malwy i rudbekie Marysia wyniosła na głowie;
ostatnie róże Hanka ścięła, Kasia goździk przy goździku
rwała, aż cały bukiet niesie przy staniku;
Jadwisia astry w koniec zebrała fartucha.”
Mówiono jej: „Daj pokój!” Ale była głucha;
oślepła od pragnienia, po grzędach pustych jak liść migotała,
a wichura za nią biegła, za włosy ją chwytała.
Kazimiera Iłłakowiczówna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz