T.M.Chór sekund pokonało promienia solo.
Jak widomy znak, że ten dzień dobiegł końca,
za zboczami azbestu i blachy bębni w portowe molo
piana niemal jesienna, niemal nic nie ważąca.
Kolejne słońce sierpnia nad miastem w niebyt odeszło.
Wilgoć szary, oblazły portal napoczyna,
marzną pilastry. Ale rośnie Se parto, se resto
pod szklanym dachem, niczym drzew Edenu gęstwina.
Cykada albo biedronka w królestwie pni brzmiących na wietrze,
figurka na kominku upaja się struny podźwiękiem
i sama zamienia się w głos, pojąwszy, że czas mknąć w powietrze,
bo ciała nie zostawiają wszak śladów na piasku miękkim.
Tańczy i wiruje, z aniołem ścigać się skora,
nad lasem pięciolinii chwyta dis ruchem zręcznym,
rozpływa się w przestrzeni, i na nas także już pora,
a za drzwiami jest ciemno, i więcej nie ma za co być wdzięcznym.
Tomas Venclova
przeł. Zbigniew Dmitroca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz