Biedny poeta Stachura
niedaleko brudnego koryta
rzeki Wisły
pasło się stado świń i wieprzy
pospołu z dziećmi Apollina
do tej stołówki
przywędrował z dalekiej krainy
Janko muzykant chłopiec opętany poezją
rzucał perły przed wieprze
śpiewał grał na złotym grzebieniu
aż usłyszał głosy
i oszalał
był jak motyl
w pajęczynie
rozmawiałem z nim
raz w życiu
w jakimś domu pracy twórczej
stanął w drzwiach
mojego pokoju
i poprosił o kartkę
papieru
powiedziałem że mam
tylko papier z makulatury
w kratkę
uśmiechnął się grzecznie
podziękował
odszedł
z trzema kartkami
czasem myślę że chodziło mu
o coś innego
że chodziło o jego i moje
o nasze życie
Tadeusz Różewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz