Każdy przecież to zna - lat dwadzieścia się ma i właściwie to wszystko
No i ty i Montmartre i pachnący bzem wiatr tak daleko, tak blisko
Nasza bieda, nasz strych ciepły blask oczu twych gdy pozuję ci naga
Głód nasz i zachwyt nad szczęściem co nie wymaga a daje cały świat
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam wtedy mogło być?
Do kafejki się szło by pogwarzyć tam o już tak bliskiej twej sławie
i nie zdarzył się nikt kto by wątpić w to zwykł no powiedzmy- nikt prawie
A gdy zima i ziąb w ciepłą wiodłeś mnie głąb twej miłości pokoi
Przemieniać ciało w chleb by ciałem głód nasz koić ktoś z nieba do nas szedł
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam razem mogło być?
Czasem śni mi się dziś - że zbłąkana jak myśl wracam na tę mansardę
I kiedy pukam w drzwi ktoś przez nie mówi mi „Już nie pukaj Umarłem”
Nie nie pytam kto zacz gardło dławi mi płacz i znów z raną otwartą
boję się, boję snów nie znoszę już Montmartre’u i wiosny i jej bzów!
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Nie, nie było!
Nie, wcale tak nie mogło być!
Charles Aznavour
tekst polski Jeremi Przybora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz