Stanisław Wyspiański - Chochoły |
Między smutnymi chochołami biegają dzieci.
W zmierzchu i śniegu roztajały kolory.
Szron świecił.
Maleństwa, kulki futrzane, wełniane,
na krótkich nóżkach w pałąk,
a moje dzieciństwo, tyloma już śniegami zawiane,
jeszcze raz smutkiem zawiało.
Ciągną sanki, zostaje niebieski ślad
rzucają pociski śnieżne, dziurawią zmierzch,
który ranny i siwy na śniegach się kładł,
nieuchwytny jak perz.
Czyjś głos woła na dzieci - wychodzą.
To tylko linie drzew.
Drzewa cieniami się grodzą.
Skąd te cienie? Zaczyna się latarń gazowych śpiew.
Tylko zmierzch żółkniejący i tylko chochoły.
Z nieruchomych gałęzi sypią się konstelacje gwiazd.
Dalekie dzwonią pod śniegiem kościoły
w każdym z zaśnieżonych miast.
Józef Czechowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz