Marek Langowski - Zimowe przechadzki |
(z "Zamieci w Massachusetts")
W czasie kolacji nagle wstał od stołu
i wyszedł z domu. Księżyc świecił jasnym,
zimowym światłem, a cienie od krzaka
zdołały przedrzeć się przez ogrodzenie.
Tak wyraziście czerniały na śniegu,
jak gdyby tutaj puściły korzenie.
Serce zadrżało - nigdzie żywej duszy.
Wszystko co żyje tak ogromnie pragnie
przezwyciężenia wszelkich ograniczeń,
rozprzestrzenienia się i wszerz i w górę,
że starczy tylko, by wyjrzała gwiazda
choćby najmniejsza, a prawie natychmiast
wszystko dokoła staje się zdobyczą
już nie nas samych, ale naszych dążeń.
Josif Brodski
przełożyła Katarzyna Krzyżewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz