Marc Chagall |
biały atlas twojego ciała.
Moje usta były pająkiem, który skrycie przebiegał.
Po tobie, poza tobą, lękliwy, spragniony.
Opowiadać by ci historie na skraju zmierzchu,
kochanie smutne i słodkie, abyś nie była smutna.
O łabędziu, o drzewie, o czymś dalekim i wesołym.
O czasie winogron, o czasie dojrzałym i pełnym owoców.
O sobie, który mieszkałem w porcie i stamtąd cię kochałem.
Samotności splecionej z marzenia i ciszy.
O osaczonym pomiędzy morzem a smutkiem.
Milczącym, majaczącym, pośród dwóch gondolierów nieruchomych.
Pomiędzy wargami a głosem coś umiera.
Coś o ptasich skrzydłach, coś ze smutku i zapomnienia.
Tak samo jak sieci nie zatrzymują wody.
Kochanie moje, zostają ledwie krople drżące.
A jednak coś śpiewa wśród tych słów ulotnych.
Coś śpiewa, coś dźwiga się do moich chciwych ust.
O, gdyby można cię było sławić wszystkimi słowami radości.
Śpiewać, płonąć, umykać, jak dzwonnica w rękach szaleńca.
Smutna czułości moja, czym ty nagle się stajesz?
Kiedy doszedłem do najbardziej zuchwałego i zimnego szczytu,
moje serce jak nocny kwiat się zamyka.
Pablo Neruda
przełożył Jan Zych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz