Pasaty
I
Gdzie w królestwie symboli znajdę
obraz który może jeszcze wesprzeć moją podróż?
Zniknęła twarda skała - rozpadła w ruinę,
co kruszona latami przez wiedzę o drogach
teraz drwi ze wzroku wędrowca.
Przeminęła Itaka.
W nim, w moim bracie żeglarzu,
który unosi się na wodzie,
bo jestem topielcem, trupem,
obrazy wciąż nikłe gdzie pływa na fali
jak piętna wykłute igłą na jego ramionach:
skała z krzyżem,
brzeg z kotwicą
roślina z sercowatym liściem.
Krzyż to krzyż na grobie,
kotwica zapadła
tam skąd jej nikt nigdy nie dobędzie,
sercowaty płatek błyszczy jak próchno
złocony wschodami i zachodami słońca.
W oceanach poza czasem
kołysze się ku
ratunkowi który nie nadszedł.
W oddali na morzu dryfuje jego ciało
daleko od wyspy bezludnej
która nigdy
nie pojawiła się
aby go wybawić.
Przeminął Robinson.
II
Większość ludzi pochłania życie a nie jego pojmowanie.
Moda za modą mija sklepieniem niebios
wiodąc na spacer swoją charcicę.
Lecz po podłodze z drzewa zabranego fali
po podłodze z drzewa wiadomości
maszeruje więzień.
Wraca tam i z powrotem
po dębowej desce.
Stracił swoje morze,
stracił złudę obietnicy
która skurczyła się przed nowymi huczącymi skrzydłami.
Przeminęła Gondwana.
Przeminęła Itaka.
Nie złączeni ze sobą,
nigdy nie złączeni w człowieku
Odyseusz i Robinson
nikną w osobnych horyzontach.
Wyobrażeni jako jedność
tylko przez nielicznych
każdy widział odrębne morze.
III
Chroniono różnice lecz nie podobieństwa.
Pieśń Itaki uznawano za świętą
lecz pieśń o Antylach nie była świętą.
Nikt nie wystąpił sam aby połączyć wody
morza Odysei
i wyspy Robinsona.
Morza antyku nie łączyli nigdy ich wyznawcy
z oceanem i Empirią.
Nikt nie zespolił tchnieniem przestrzeni w jedność
zimorodka i albatrosa.
Poniżani podróżnicy wyruszali w świat.
Poniżani wracali ze zdobytymi doświadczeniami.
Sami odczuwali cichą wzgardę
kochanków starożytnych mórz.
Teraz już zbyt późno, przeminął pasat
i zmrok zapada nad morzem Antyli.
Ostatni wstyd pustoszy
oddanych morzu
albowiem pamięć pasatów
zdradziecko postawiono w kąt z pirackimi bajkami.
Teraz dawno już zdradzony ocean poniża
ten cały bełkot o pokonanych dystansach
bełkoczących duchach szybkości.
IV
Lecz w młodości za Zielony Przylądek
wyruszali żeglarze.
Odziani w żagle pasatu
szybowali szlakami pasatów
do ołtarza słońca.
Słuchali tam co mówi wiatr,
nie o ciszy morskiej, nie o burzy lecz o nieustannej bryzie -
o mocnym tchnieniu pasatów przez świat i przez ducha.
Wieczyste słońce wieńczyło żarem nieustępliwe pasaty.
Słońce było koroną życia.
V
Frachtowali szarą substancję
i osobliwe towary
które płynęły na ciężkich karawelach
i holenderskich kogach.
I czas Hanzy stał się czasem Portugalii.
Czas pasatu stał się czasem świata.
Wozili,
gdyż byli przewoźnikami
do wszystkich krajów globu.
Coraz liczniejsi żeglarze zaślubiali
statek i ocean.
Ożyła znów saga
a życie stało się sagą: spotkał statek, galion stał się kobietą
wieczorem na pokładzie,
i statek ogarnięty był pożądaniem żeglarza,
a ten, mimo lęku, poczuł
pożądanie statku.
I kopulacja odbyła się w pewnej zatoce Jawy.
Owocowali.
Przyodziewał ją coraz wystawniej
w mocne szaty podróżne: białe żagle.
Wołał z bocianiego gniazda: Patrz! Rośnie!
Dojrzewa!
Niesie dojrzałość w dniu pasatów.
Lilia piękności wykwita z przestrzeni i morza!
Lecz zetknąwszy się z niemotą śpiewających
O Itace
stopił się.
I nikt już jak dawniej nie wstawał śpiewając
pieśń pasatów o Luizytanach.
VI
Kto pamięta o Sebastianie de Cano?
Z Moluków do Lizbony
wiele lat woził korzenie.
Znał klucz do Bremy, morza handlu.
Był szyprem wraz z Da Gamą
gdy świat pęczniał w każdym przegubie.
Z Isla de Susanna przewoził
kurkumę, pieprz, kasję i cynamon
i drzewo sandałowe na królewskie kasetony.
Włosy jego stawały się białe jak sól
a jego czoło czerwone.
Na flecie z kory cynamonowej grał
o wieku mórz, o mórz Ispahanie.
VII
Wiatry z Zielonego Przylądka wchłaniały zabłąkanego żeglarza.
Jak liście trzepocące i wleczone
tak statki zwabiało i unosiło coraz dalej
jak w nieskończonej rzece wiatru.
Tak rosły imperia świata.
I wiatry te nazwano pasatami.
Wkrótce miały już nazwę trade winds, wiatry handlu.
Na ich drogach żeglarze służyli kupcom
którzy orzekli że pragnieniom człowieka
świetnie służy przewóz towarów z Kalkuty.
VIII
Iberyjczycy nazwali morze pasatów Morzem Dam:
el Golfo de las Damas.
Zabierali tam swoje damy na tańce.
I tak dążyli do Nowego Świata.
Ich statki miały dorodne imiona.
Imiona czasu odurzonego morzem:
Nuestra Señora de la Encarnación Desengaña.
Nuestra Señora del Caba Donga.
Kłaniali się swym statkom jak damom
na tanecznym parkiecie świata,
na el Golgo de las Damas.
I brali je do tańca w cieśninach Antyli, na ścieżce pasatów.
IX
Przybywało coraz więcej nowoodkrytych wysp.
Teraz nie ma już wysp nieodkrytych.
Dokąd wiedzie morze które wciąż spoczywa gotowe
w silnych i rączych wiatrach
na ich antylskiej ścieżce?
Uniesieni na skrzydle komfortu przez duchy szybkości
coraz liczniej patrzyć będą z góry na morze odległości pokonanej.
I świat zatraci się z wolna
skoro pozbawił siebie
mocy i przygody
pustkowia.
Wszystko co było odległe
zostanie łatwo schwytane i zniszczone.
Egzotiana zapada się i kona
jak ostatnia Atlantyda
jak zatopiona Gondwana.
Wtedy ludzie zapłaczą za utraconym horyzontem.
Za nowymi światami.
Za Wirginią gwiazd.
Lecz przytroczeni do ziemi będą kołować
jak ptaki pozbawione swego Nilu w sercu Afryki,
swych bogatych trzcinowisk, dalekich bagien nad Jenisejem.
X
Zamierzyłem podróż,
wyposażyłem siedzibę
na wewnętrznym koczowniczym wybrzeżu.
Gałąź chlebowego drzewa Plejad kusiła wiecznie.
Niedostępna w ogrodzie Drogi Mlecznej,
była gałęzią owoców chleba ofiarnego.
Lecz spotkałem nowych, mądrych odkrywców
którzy wskazali ku wnętrzu
ku wybrzeżom nowej Gondwany.
I rzekli mi
że ukryte fale wędrują tam zawsze,
że morza tajemnic płyną tam zawsze
wokół nieopisanych wysp wewnętrznych podróży.
A ja słuchałem ich w spokoju
odczuwając
nowy pasat - nową krainę Gondwana.
Harry Martinson
przełożył Michał Sprusiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz