Medalion
Obok bramy z gwiazdą i księżycem
Wplecione w odarte z kory drzewo
Pomarańczy w słońcu leżał brązowy wąż
Jak sznurowadło bezwładny, umarły
Aczkolwiek wciąż giętki, jego szczęka zdjęta
Z zawiasów i uśmiech szeroki, nieszczery,
Język strzała koloru róży.
Nad swoją ręką powiesiłam go.
Kiedy zwróciłam go ku światłu
Jego małe cynobrowe oko rozżarzyło
Się refleksem od szkła odbitym;
Tak jak onegdaj przy rozłupywaniu skały
Iskrzyły się okruchy granatu.
Kurz do barwy ochry zmatowił jego grzbiet
Sposobem w jaki słońce niweczy pstrąga.
Jeszcze jego brzuch podtrzymywał ogień
Znikając pod kolczugą,
Stare klejnoty w błysku każdej
Nieprzezroczystej łuski brzucha:
Zachód słońca spojrzał poprzez mleczne szkło.
I zobaczyłam białe robaki skręcone jak spirala
Cienkie jak szpilki na tle ciemnego sińca
Gdzie jego wnętrze wybrzuszyło się jak
Gdyby trawił mysz.
Na podobieństwo noża był dość cnotliwym,
Czystym metalem śmierci. Parobek
Cisnął cegłę czym spełnił swój śmiech.
Sylvia Plath
tłum. Olga Lubińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz