Niedziela - Bolesław Leśmian



Niedziela

Za miastem na odludziu - rozpacz i Niedziela!
Puste niebo zaledwo ziemi się udziela.

Dwoje nędzarzy bladych z miłości i strachu
Szuka w rowie przytułku dla pieszczot bez dachu.

On jej piersi, zużytym śmiałkujące czarem,
Ogarnia skrzętnej dłoni przymilnym sucharem.

A ona w zmierzchach rowu źrenicami dnieje
Oddając, zamiast cnoty - mus i beznadzieję.

Niedołężni od żądzy, śmieszni od pośpiechu
Uzręczniali się gnuśnie do żwawego grzechu.

Do jej włosów wargami wpełzał, jak do krzaka,
Raz tylko czułe słówko szepnął na bosaka.

I ona, nim wylgnęła z rąk uboczem ciała
Raz się tylko do niego mgłą przycałowała.

Trudno im, w twardym łożu głodne żarząc brzuchy,
Ciułać steranych pieszczot poniszczone puchy!

Nawet w snach upojenia tkwią zadry i sęki:
Trzeba się docałować do nacichłej męki.

Trzeba dreszczom dać dostęp do zbolałych kości -
Więc kochali się wrogo - na przekór miłości.

Poistnieli dla siebie z łaski tego cienia,
Co ich w rowie od reszty wygrodził istnienia.

Milczkiem rozkosz spożyli - z dala od wesela,
Tyle tylko, że była naokół Niedziela!

Bolesław Leśmian

2 komentarze:

  1. Każdemu należy się choć odrobina miłości...chociaż namiastka...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem Gielbarze. Cóż, kiedy boję się miłości sto razy bardziej niż diabeł święconej wody.
    Akurat Tobie, Przyjacielu, nie muszę tego tłumaczyć. Widziałeś ten cyrk. Dlatego sam musisz przyznać, że dla mnie przy słowie MIŁOŚĆ musi trupia czacha, skrzyżowane piszczele i wielki napis: DANGER!!!!! Kismet i tyle.
    PS. Rzygam namiastkami. Już dawno mi się przejadły.
    PPS. Ale fajnie, że się odezwałeś!:))) Bardzo mi Ciebie brakowało:*

    Pozdrawiam nocnie i poniedziałkowo:)

    OdpowiedzUsuń