Jezus idący
Gdy Jezus szedł na pustynię
niósł na swych plecach człowieka,
przynajmniej miało to kształt człowieka,
może rybaka z wilgotnym nosem,
może piekarza z zasypanymi mąką oczami.
Człowiek nie żył, na to wyglądało,
choć nie można go było zabić.
Jezus już niósł wielu ludzi
ale tym razem był to jeden człowiek -
jeśli to rzeczywiście był człowiek,
tam, na odludziu, wszystkie liście
wyciągały ku niemu dłonie
lecz Jezus szedł dalej.
Pszczoły zapraszały go do swego miodu
lecz Jezus szedł dalej.
Odyniec wyrwał swe serce i dał mu
lecz Jezus ze swym ciężarem
szedł dalej.
Diabeł przybliżył się i uderzył go w twarz
a Jezus szedł dalej.
Diabeł rozkazał ziemi jeździć jak winda
Jezus szedł dalej.
Diabeł wzniósł miasto kurew,
każda czekała w małym anielskim łożu,
Jezus ze swym ciężarem szedł dalej.
Przez czterdzieści dni, przez czterdzieści nocy
stawiał krok za krokiem
i człowiek którego niósł,
jeśli to był człowiek,
stawał się coraz cięższy.
Niósł czterdzieści księżyców
które są jednym księżycem.
Niósł wszystkie buty
wszystkich ludzi świata
które są jednym butem.
Niósł naszą krew.
Jedną krew.
Modlić się, Jezus wie,
to znaczy być człowiekiem dźwigającym drugiego.
Anne Sexton
przekład Grzegorz Musiał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz