Kiedyż wreszcie będę mógł mówić o swoim szczęściu? Nie ma na moim szczęściu żadnej skazy, żadnej blizny, żadnego piasku.
Nie daje się porównać z moim nieszczęściem (niegdyś, jakoby w Przeszłości, kiedy?)
Nie zna granic, nie zna... nie zna, licho wie czego. Nie zmierza nigdzie. Nie jest zakotwiczone, jest tak niezawodne, że wpędza mnie w rozpacz. Odbiera mi możność wszelkich zrywów, nie pozostawia mi ani wzroku, ani słuchu, im bardziej zaś ono...
tym mniej ja...
Nie zna granic, nie zna... licho wie czego.
A przecież to tylko bagatelka. Moje nieszczęście było znacznie ważniejsze, miało właściwości, miało wspomnienia, odrośle, balast.
Było mną.
Ale to szczęście! Przypuszczalnie, no tak, kiedyś wyrobi sobie jakąś osobowość,
ale czasu mieć nie będzie. Powróci nieszczęście. Jego potężna oś powinna być już niedaleko. Zbliża się.
Henri Michaux
przekład Julian Rogoziński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz