Nie, to nie żadna migrena...
- Nie, to nie żadna migrena, lecz podaj mi kredkę miętową -
Brak mi malarskiej powłoki i farby wesołej nad głową...
Najpierw był szept sepleniący, co płynął w wilgotnym korycie,
I miękkim kopciem naftowym ciemniało ciągnące się życie.
A potem, gdzieś na letnisku, w śródleśnej okładce skórzanej,
Buchnęło - nie wiem dlaczego - ogromnym liliowym pożarem.
- Nie, to nie żadna migrena, lecz podaj mi kredkę miętową -
Brak mi malarskiej powłoki i farby wesołej nad głową.
Dalej, przez szkła kolorowe, ból wdziera się w oczy zmrużone:
Ziemia jak ruda łysina i niebo maczugą wzniesione...
A jeszcze dalej - nie pomnę: wszystko jak gdyby urwane
I smołą troszkę pachnące, i chyba stęchlizną i tranem...
- Nie, to nie żadna migrena, lecz zimne, bezpłciowe obszary,
Świst rozrywanych bandaży i brzęk karbolowej gitary...
Osip Mandelsztam
tł. Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz