Rozmowa z drzewami
Co ocieniasz samotne skały i doliny,
Już cię nie kocham, dębie! senny, zamyślony,
Boś dał młodych gałązek zielone kończyny
Dla dzikich grodoburców na chwały korony.
I za tobą nie tęsknię, nie wielbię cię, płony,
Kłamny, hańbiący laurze, co pośród równiny
Pustej zimą — podnosisz obcy strój zielony
Lub liśćmi kryjesz rzymskich cezarów łysiny.
Kocham cię, łozo winna, co maisz stok szary
I dojrzewając uczysz w pogodzie słonecznej,
Jak troski życia topić w toni zapomnienia.
Ale więcej czczę jodłę: na chędogie mary
Daje mi cztery deski, w których na sen wieczny
Spoczną burze mych myśli i próżne pragnienia.
Giosue Carducci
przekład Zenon Przesmycki
Oj, przepraszam, ten Pan jest pierwszy ( ogólnie przed nim jeszcze dwóch)
OdpowiedzUsuń"łozo" ?
czyli "łozino" - "długa gałązko wierzbowa"
Usuń:)