O mej poezji
Moja poezja to jest noc księżycowa,
wielkie uspokojenie;
kiedy poziomki słodsze są w parowach
i słodsze cienie.
Gdy nie ma przy mnie kobiet ani dziewczyn,
gdy się uśpiło
wszystko i świerszczyk w szparze cegły trzeszczy,
że bardzo miło.
Moja poezja to są proste dziwy,
to kraj, gdzie w lecie
stary kot usnął pod lufcikiem krzywym
na parapecie.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Witaj,
OdpowiedzUsuńna początku chciałbym Ci powtórnie podziękować za bloga, nawet jak nie komentuję, to czytam wszystko. Poza tym dziękuję za drugiego. Czyta się go fantastycznie, do poduszki i nie tylko:) Poznaję Cię coraz lepiej, kapitalnie - leciutko i zrozumiale piszesz, posiadasz bardzo dużą wiedzę i oczytanie, a więc gdybym zadał pytanie (takie jak Ty kiedyś mnie) kim jesteś, odpowiedź mogłaby mnie powalić. Więc nie pytam, na wszelki wypadek;)
Dziękuję za "Automat", za Gałczyńskiego i w ogóle za te dwa, bardzo wartościowe blogi.
W opozycji do ostatnio istniejącego klimatu Jesienina i Baudelaire`a chciałbym się odnieść do "O mej poezji" Konstantego. Te małe, prościutkie przecież, wiersze Gałczyńskiego, dla mnie są po prostu genialne. Gdybym mógł przeżywać poetycko chwile, które są warte zachwytu i dotknięcia słowem, byłyby to takie właśnie przeżycia. Do tego ta autorefleksja - o mej poezji - ten księżyc, słodkie poziomki, dobra samotność, świerszcz i ta szpara w drewnianym, a nie ceglanym domku, kot słodko śpiący pod lufcikiem krzywym, to najlepsze co w życiu może się nam przydarzyć. Może...
pozdrawiam
tomciob
Ależ ja Ci zaraz napiszę, kim jestem! Oleńką Billewiczówną;) Bo kiedy czytam takie komplementujące komentarze, mam ochotę paść na kolana i zakrzyknąć:
Usuń"Tomciob! Słów Twoich niegodnam czytać!" - cytat sparafrazowany, jako że całowanie Twych ran odpada z wielu przyczyn:
Po pierwsze, powiedzmy że hm... 'wirtualnych';
Po drugie - pojęcia nie mam, czy akurat dziś masz na sobie jakieś rany godne całowania;
No tak, oczywiście, że zawsze mogę sobie pocałować monitor, ale on ma dla mnie jakiś zdecydowanie aseksualny wygląd;)
Ok, koniec idiotycznego świńtuszenia wynikającego głównie z tego, że ja po prostu wcale, ale to wcale nigdy nie umiałam, nie umiem i pewnie już się nie nauczę przyjmowania jakichkolwiek komplementów. Przepraszam:*
Całe życie specjalizowałam się w odpieraniu ataków. Teraz już nawet tego mi się nie chce. A wspominam o tym dlatego, że jest tu taka jedna upierdliwa baba chora na nienawiść przejawiającą się bardzo agresywnym pieniactwem. Najgorsze jest to, że jeszcze nigdy nie zaatakowała mnie, lecz zawsze polskich, żyjących i wciąż tworzących poetów. Jej komentarze są obrzydliwe! Ostatnio zaczęła zmieniać nicki. Widać zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, że styl i sposób pisania jest przecież równie czytelny jak charakter pisma. Przez wiele miesięcy z nią dyskutowałam, czyli odpierałam ataki na jej nienawistne plucie jadem... Nie wiem, dlaczego uparła się atakować tych ludzi akurat na moim blogu. Zresztą z tego co pisała wynika, że ich skrzynki pocztowe również zalewane były pisanymi przez nią mailami.
Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że od dwóch dni kasuję jej ohydne komentarze. Dawno, bo od 1,5 roku tego nie robiłam - a jednak wszystko wraca.
Powiedz mi, skąd w ludziach tyle nienawiści?
Tak, masz rację, dobrze byłoby być w niebie:) Oddzielić się od wszelkiego zła tego świata drewnianym płotkiem za którym rosłyby poziomki, cykałby świerszcz za kominem i w krzywym lufciku ukryty wśród pelargonii cicho mruczał kot swe senne kołysanki. Spokoju tego zaś wiernie by strzegł domowy skrzacik maszerujący dzielnie ze swą groźną halabardą między czajniczkiem, imbryczkiem i wazonikiem z konwaliami...:)
Ech, marzenia
o Życiu po Życiu
Pozdrawiam