I a.
Choćbyś zbudował korab z trupich gnatów
I maszt z upiornej czyniąc szubienicy
Z kirów ześciubił żagiel, i zaświatów
Jękiem go wydął, krwawy, bladolicy;
Isaiah Stephens |
Męczarnią śmierci sztywny ogon smoczy,
A takielunkiem - jakiś wywłok wstrętny
Ze łba Meduzy łysej, i tak szlaku
Do Melancholii nie odnajdą oczy,
Śniącej na wyspie w nurtach Lety mętnej.
I b.
Nie, nie, do Lety nie chodź i z korzeni
Tojadu nie pij trującego wina:
Bladego czoła niechaj nie sczerwieni
Wilczej jagody sokiem Prozerpina;
Nie czyń różańcem nasion cisu krwawych,
Żałobną Psyche niechaj ci nie będzie
Ćma brudna ani gnojny żuk, puchacza
Nie czyń wspólnikiem w smutków swych obrzędzie;
Ospałość bowiem cieni nieruchawych
Duszę w bezsennej udręce przytłacza.
II
Gdy jednak nagle Melancholia lunie
Łez deszczem z nieba jak ze łzawej chmury,
Co wzgórze kryjąc w kwietniowym całunie
Mdłe kwiatów główki podźwiga do góry,
Paś wtedy smutek rumieńcami ranka,
Albo i tęczą słonej w piasku fali,
Lub obfitością kulistej piwonii;
Kiedy zaś gniewem błyśnie twa kochanka,
Srogość, co w oczach się bezrównych pali,
Pij, pij, dłoń wiotką więżąc w swojej dłoni.
III
Piękność ją gości - a to rzecz doczesna;
Radość, co ręką zawsze znak rozłąki
Od ust posyła; Żądza, co bolesna,
Karmi trucizną miododajnej łąki.
Ba, nawet Rozkosz ma w świątyni swojej
Ołtarzyk dla niej; kto na podniebieniu
Wrażliwym grono radosne wyciśnie
Twardym językiem, ten ją dojrzy w cieniu;
Mocą jej gorzką dusza się w nim poi,
Aż wśród jej mglistych trofeów zawiśnie.
John Keats
przełożył Adam Pomorski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz