Ich hab’ im Traum geweinet...
Heine
Ira Tsantekidou |
W nocy dzisiaj, nad ranem, kiedy białe palce
Poranku podnosiły fałdy ciężkich osłon,
W śnie moim nagle drzewo boleści wyrosło,
I trwam z nim splątany, niby w ciemnej walce,
Ale liście i kwiaty, i owoce drzewa
Razem mnie otoczyły gęstwiną, szelestem,
I już nie odczuwałem, ani gdzie ja jestem,
Ani czy to ma boleć, czy to drzewo śpiewa.
Ból i słodycz gwałtowną, jak święta Teresa,
Uczułem na przemiany w swym uśpionym ciele
I krwią spłynęła w piersi żywa rany kresa.
I budząc się leniwo w cielesnym kościele,
Dusza żyć zaczynała; po drodze dalekiej,
Tęskniąc, łzy wycisnęła spod ciężkiej powieki.
IV
I rodzi się na ustach zapomniane imię.
Więc znowu sny mi moje przychodzisz zamącać
Oddechem twego słowa jak falą gorącą
I być, czym ciepły powiew rzekom skutym w zimie?
Więc znowu z dna powstajesz mojej świadomości
I mówić mi rozpoczniesz imieniem na razie,
By potem przez dzień cały, obraz po obrazie,
Przypomnieć, ach, przypomnieć dzieje tej miłości?
Więc znowu wrócisz, imię, niosące za sobą
Nie tren jedwabnej sukni, lecz żywe oddechy
Pól i wiatrów, i lasów, i górskiej uciechy?
O żarliwa radości, o słodka żałobo,
Po cóż nękasz mnie, we śnie usłyszane słowo,
Czy chcesz, bym znowu kochał i tęsknił na nowo.
Jarosław Iwaszkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz