Na zboczu snu
Na zboczach snu cisną się sobowtóry, napierając, żebym przyznał się do nich, choćby od niechcenia.
O poranku-wspominam-miąższ sytuacji, nonszalancki kaprys klimatów, puls brzóz, przymrużone oczy wertepów - bardziej mi były bliskie niż potwierdzenie własnej tożsamości.
Dlatego odprawiam ich nie bacząc na chronologię, dlatego odprawiam ich nie pamiętając win, (a jakże!) z którymi każdy się trzepocze, dlatego odprawiam ich, jakby byli obcy i skończeni (w rzeźbiarskim odczuciu fałd, sandałów i kostura) - teraźniejszy senior i uciętą nogą..
Zabiorę ich ze sobą, kiedy przyjdzie się tłumaczyć, jak na ośnieżonym peronie repatriantów - może Wielki Nieznajomy okaże się pobłażliwym?
Janusz Żernicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz