Pola pochyłe - Julian Przyboś

Pola pochyłe

Gdzież tu tworzyć zdarzenia i dzieje,
o co zaczepić ręce?
Tu - tylko się koło widnokręgu dzieje,
na którym czas niebo skłonił.
Rąk, które odwleka dłużyzna zagonów
daleka,
nie zaczepię o niezaznaczone granice, jak o nic.

Nie zaskoczy fakt, jak zając ze zroszonej runi.

Pragnienia, jak słońce,
pola pochyłe
stoczyły
po niezmierzonej równi.

Cicho.
Zmierzcha wypalony wieczór.
Spod barw wyziera ziemia - szczera,
każdy badyl, jak księżyc - osobny.

Głos - huczy, obrzmiały ciemnością, jak wyrok.
Słychać:
chłop sadzi w piachu swą wolę człowieczą
wynędzniały - na nowo.

Mrok mi, jak powinność, cięży.
Rola - prawdą surową.

I tylko księżyc nieprawdopodobny.

Julian Przyboś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz