Białe skrzydła chóru
Świat mój się składa z rąk u kapelusza,
z ludzi idących między snem i snem.
Za mną jak ryba światło się porusza
i ciemność dudni kamienistym dnem.
A we mnie biegną nienazwane jeszcze
ptak, pies i drzewo, ledwie znacząc ślad.
Zielonym skrzydłem ponad głową deszcze
szumią i wchodzą w uchylony sad.
I wtedy widzę w błyskawicy twarz
słoną od deszczu i od płaczu gorzką.
Przebacz mi, matko, jeśli z taką troską
sprowadzam zmarłych na niepokój nasz.
Ale kto w nocy chodził jak w habicie
między padliną i krakaniem gniazd,
temu przebaczcie, jeśli nie słyszycie
z ręki do ręki przerzucanych gwiazd.
Dla niego popiół, obłok i cień muru,
gdzie starcy siedzą, psy oślepłe śpią
i na puzonach aniołowie dmą
stojąc za nimi w białym skrzydle chóru.
Tadeusz Nowak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz