Do Szekspira
Szekspirze, któryś zstąpił do dusz naszych głębi
I znasz krwi naszej żądze i nasz lęk gołębi,
Znasz nas od dna do szczytu!
Coś zszedł w noce bezsenne władców krwią pijanych
I w marzenia promienne kobiet zakochanych,
Stęsknionych do błękitu!
Przed którym groby żadnych nie miały tajemnic,
Ileż duchów dla ciebie z mrocznych wyszło ciemnic,
Z posłań swoich się zwlekło!
I niebo uchylało przed tobą obłoków
I tobie wydawało część swoich wyroków,
A zbrodnie swoje - piekło!
Kto rzekł, żeś ty przeminął? Inne stroje jeno!
Dla twojego teatru cały świat dziś sceną,
Twojego głosu żąda!
I każdy z nas, niepomny, czym jego istnienie,
Nagle teraz znów widzi swoje przeznaczenie,
Znowu w niebo pogląda.
I oto Ryszard Trzeci opuszcza swe łoże,
Jakieś światło się świeci nocą w Elsinorze,
Cezar wstał o północy,
Patrzy na swoją gwiazdę, co w dali dogasa,
I żałośnie zabrzmiały trąby Fortynbrasa,
Wzywające pomocy.
Szekspirze! Ty, którego nic tu nie przeraża,
Chodź! Weźmy jakąś czaszkę z wielkiego cmentarza,
W który świat dziś zmieniony,
I patrząc w nią, słuchajmy, jako szumią drzewa
I ptak wśród nich ukryty jak po nocy śpiewa
Dla kochanków z Werony!
Daj głos władcom wygnanym, ogarniętym trwogą,
Skamieniałym z rozpaczy, co płakać nie mogą,
I własnej klęski sprawcy!
I tym, co jak król Anglii w deszczu ognia stoją,
Uśmiechnięci, bo ufni w dobrą sprawę swoją
I w miłosierdzie Zbawcy.
Będziemy iść za tobą spokojnie, bo któż by
Wątpił, że się spełniają proroctwa i wróżby?
I nie potop ze stali,
Ale ten ma zwyciężyć, który pysznych kruszy,
I będzie, że z "Makbeta" las jak wojsko ruszy
I mordercę powali.
Jan Lechoń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz