Louis Royo |
Leżała w słońcu. Setki ją pieściły
bezwietrznych palców. Nieśmiały, lecz miły,
przyjemność sprawiał jej wiosenny dotyk.
Pod przymkniętymi powiekami złotych
rozkołysanych kręgów parło tyle,
wiercąc głęboko (głębiej niż centymetr),
i tak jej ciała pączki naprężało,
że ciałem kwiatu czuło się jej ciało,
zapachem lilii. A może tym było.
Dziesięciu chłopców półnagich łowiło
w pobliżu woń jej: oczy – pszczoły chciwe!
Tryskało przy nich źródło wiecznie żywe
upojeń. Jednak ból poczuła, wstała,
zarumieniona, w wodzie się schowała.
A ja patrzyłem, jak się otwierały
Cztery kończyny jej i zamykały
i do szaleństwa aż doprowadzało,
jak się z nią całe jezioro kochało.
Lőrinc Szabó
przekład Bohdan Zadura
Choć być może bardziej chciałbym skomentować obraz, albo w ogóle, Louisa Royo, pozostanę przy wierszu. Lorinca polubiłem od pierwszego wejrzenia, ale erotyku to tu jeszcze nie komentowałem. I muszę powiedzieć, że ten Lorinc to potrafi rzucić na kolana. Tyle w tym energii, tyle seksu, tyle uczucia i odczucia, że chyba tylko z Gałczyńskim można by go postawić w zawody. Ciekawe, który by wygrał? ;)
OdpowiedzUsuńTak, zgadzam się z Tobą. Dlatego dodałam tu Louisa Royo, bo choć do treści wiersza ma się on nijak, to jednak te jego wszystkie dzielne wojowniczki itp. również zawsze dyszą i ociekają seksem - stąd skojarzenie i obraz:))
OdpowiedzUsuńA druga kwestia? Moim zdaniem, gdyby w poetyckie szranki stanął też nasz rozerotyzowany Leśmian, to byłabym patriotycznie spokojna o wynik;)