Objawienie - Zbigniew Herbert

Objawienie

dwa może trzy razy
byłem pewny
że dotknę istoty rzeczy
i będę wiedział
tkanka mojej formuły
z aluzji jak w Fedomie
miała także ścisłość
równania Heisenberga

siedziałem nieruchomo
z załzawionymi oczami
czułem jak stos pacierzowy
wypełnia trzeźwa pewność

ziemia stanęła
niebo stanęło
moja nieruchomość
była prawie doskonała

zadzwonił listonosz
musiałem wylać brudną wodę
nastawić herbatę

Sziwa podniósł palec
sprzęty nieba i ziemi
zaczęły znowu wirować

wróciłem do pokoju
gdzież ten pokój doskonały
idea szklanki
rozlewała się na stole

usiadłem nieruchomo
z załzawionymi oczami
wypełnionymi pustką
to znaczy pożądaniem

jeśli zdarzy mi się to raz jeszcze
nie ruszy mnie ani dzwonek listonosza
ani wrzask aniołów

będę siedział
nieruchomy
zapatrzony
w serce rzeczy

martwą gwiazdę

czarną kroplę nieskończoności

Zbigniew Herbert

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz