Blues dla Agnieszki albo młodość
Agnieszka to jest trzcina ocierająca się o słońce
Powietrze wtedy milknie i światło zastyga w ciszę
I wtedy proszę cienie Na chwilę Agnieszkę zasłońcie
Niech szelest trzciny i blasku Ja tylko przez chwile usłyszę
Agnieszka to jest trzcina ocierająca się o słońce
Czyni to nieświadomie Na wpół wychylona z siebie
W wilgotnej stronie leżą ciemne ludzkie zaskrońce
Agnieszce nic się nie stanie Bo Bóg się pojawi na niebie
Zimą Agnieszka jest dziwnym gorącym płatkiem śniegu
Który zamarza na ustach na twarzy albo na dłoni
Wtedy nie wolno oddychać Wiatr się zatrzyma w biegu
I może przez krotki moment Ulotność da się uchronić
Ale Agnieszka to trzcina ocierająca się o słońce
Może jest wtedy naga Jak czyste odbicie wody
Agnieszkę trzeba by było wtedy opisać do końca
Jak nagość samego życia Nieświadomego urody
Boże zachowaj Agnieszkę To prośba o trzcinę i słońce
Nie daj jej ciała i serca światu nazbyt ślepemu
A kiedy jej serce zetną chłody od ludzi płynące
Oddaj Agnieszkę Słońcu Ale nikomu innemu
Roman Śliwonik
Blues dla Agnieszki albo młodość - Roman Śliwonik
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz