I. Prolog: Narodziny architektury - W. H. Auden

I. Prolog: Narodziny architektury
dla Johna Bayleya
Od grobów galeriowych i łowów na króla strzyżyka
          do cichej mszy i kempingowego pola
minęło zaledwie tyknięcie węglowego zegara, ale ja
          nie liczę w ten sposób czasu, ani ty:
miliony uderzeń serca zdążyły upłynąć
          od Ery Rowerowej, i nie ma
żadnego  W c z e ś n i e j , które mógłbym zmierzyć,
           tylko nieruchome  N i e g d y ś  prehistorii,
gdzie zdarzyć się mogło cokolwiek. Dla ciebie, dla mnie
           Stonehenge, katedra w Chartres,
Akropol, Blenheim i Albert Memorial to dzieła
            tego samego Starego Człowieka,
choć różnie go nazywano: wiemy, co zdziałał,
            wiemy nawet, co myślał, że myśli,
ale nie rozumiemy dlaczego. (Trzeba by samolubem być
            na Jego sposób, bez beneficjum betonu
i grejpfruta, aby to pojąć.) Teraz nasza kolej, by zadziwić
            tych, co przyjdą po nas. Żaden świat
nie jest wystarczająco trwały, ale śmiertelny czy nie,
            jakiś świat trzeba jednak zbudować,
zważywszy na to, co widać przez nasze okna,
            tę Nieśmiertelną Wspólnotę,
która po prostu istnieje: W najlepszym guście jest
             i nigdy nie przynudza, jednak
to niezupełnie wystarcza. Pośród jej populacji
             są murarze i cieśle, budujący
najbardziej wymyślne schronienia i schowki,
             ale nie ma architektów, tak samo
jak nie ma heretyków i drani: by poczuć się urażonym
             przez śmierć, żeby wytworzyć sobie
drugą naturę ze świątyni albo grobowca, stworzenie
             musi znać sens słowa  J e ś l i .

Postscriptum

Pół metra z hakiem od przyczółka głowy
Biegnie granica mej pierwszej Osoby.
Odłóg powietrza leżący pośrodku
To jest prywatny pagus, część majątku.
Przybyszu, jeśli po maślanych oczach
Nie poznasz, że się chcę fraternizować,
Uważaj, byś się dalej nie posunął:
Nie noszę broni, ale mogę plunąć.

Wystan Hugh Auden
przełożył Dariusz Sośnicki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz