Witkacy - Portret Janiny Brzostowskiej - 1939 |
Inaczej schodzi noc na gwarne miasta,
a inaczej na chaty, sioła bez nazwiska —
ciemnością je otula, głuszą w niebo wrasta,
i w światła okien patrzy, pochylona, z bliska.
Dla miasta—jakże obce jest jej ciche przyjście
i jakże odmienione w pomroce zaułków,
do których nie dociera stróżujące lśniście
światło lamp albo okien baru „Pod Jaskółką".
I w śródmieściu nie lepiej. Tam ktoś spisek ukuł:
chcą rozerwać jej skrzydła, pachnące snu makiem,
gęstwiną złotych świateł, jak strzałami łuków
godząc w nie. Zapomnieli, że noc nie jest ptakiem—
Długo w gwarnych ulicach butnie i uparcie
kwitną w niebo protesty płomienistych liter
ulewą rozkrzyczanych, kolorowych świateł —--
lecz nie ważą się równać z słabym, pierwszym świtem.
Bo i świt, i noc sama, i każdy z dni naszych
skrzydłami są wieczności, co nas w siebie garnie,
i naszemu mijaniu, jak przelotom ptaszym
przechwalać się pozwala i puszyć — bezkarnie.
Janina Brzostowska
Podoba mi się również ten wiersz. Kobiecy, przedwojenny, nie epatuje ani trochę kobiecym sentymentalizmem. Powiem więcej jest mocno podobny do komentowanego poprzednio wiersza Jastruna jeśli chodzi o temat, a o ile odległy w jego opisie i realizacji. Dobrze, że istnieje kobieca poezja, dobrze że ma się nie gorzej niż męska. Tu przynajmniej jest prawdziwe równouprawnienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Już Ci kiedyś pisałam, że raczej nie przepadam za tzw. kobiecą poezją, choć czasami bywam sentymentalna... Z tym, że ten wiersz według mnie nie ma płci ani wieku.
UsuńLubię wiersze Brzostowskiej i wprost niemożliwie kocham klimaty dwudziestolecia międzywojennego.
Pozdrawiam