Maki w październiku
Maki
Nawet osłonecznione chmury nie mogą dziś ujarzmić tych spódnic
Ani kobieta w ambulansie,
Której czerwone serce wykwita tak nagle spod płaszcza
Dar, dar miłości
Nie uproszony
Przez niebo
Wzniecające blado
Płomiennie swój tlenek węgla, przez oczy
Otępiałe pod melonikami.
O, Boże mój, kim jestem,
Aby te zapóźnione usta rozwarły się krzykiem
W oszroniałym lesie, o bławatkowym świcie.
Sylvia Plath
przekład Teresa Truszkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz