Pocałunek
Kogut u drzwi świtu
Kogut uderzając w dzwon
Kruszy czas nocy na perełkach szybkości
Rzut gałęzi
Pomiędzy dwiema nierównymi przejrzystościami
Nie będzie można tak szybko unieść głowy
Ku gromadzącemu się światłu
Lecz pocałunek
Na ustach żarłoczniejszych od mureny
Na ustach ukrywających pod powiekami
Na ustach co skryją się wkrótce poza oczami
Usta roznoszące nowe marzenia
Usta najsłodsze z pługów
Zbyteczne konieczne
Znają miejsce każdej rzeczy.
W ciszy
Naszyjnik zerwany zbuntowanymi słowami
Inne usta na podściółkę
Zażyłe z gorączkującymi trawami
Wrogie zastawionym sidłom
Dzikie i dobre utworzone dla wszystkich
I dla nikogo
Usta zapominające mówić
Usta oświetlone złudzeniami nocy
Pierwszy krok na otwartej drodze
Monotonnej jak dziecko
Tysiąc orchidei w nieskończoności
Błyszczący rozpalony żywy most
Obraz echo odblask wiecznych narodzin
Uzyskać chociaż chwilę
Aby już nigdy nie wątpić o trwaniu
Paul Éluard
przełożył Zbigniew Bieńkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz