Pożegnanie
Teraz rozumiem, Szopenie,
smutek w twych pieśniach oddany.
Niebo listopada nieskończenie
widzę nad strzechą słomianą.
Słyszę dalekie żałosne wołanie
zapóźnionego stada,
co ruszyło ku lądom nieznanym,
gdzie jeszcze lato włada.
Złote liście dźwięczą koło mnie,
jak minorowych nut drganie.
W ten jesienny dzień wszystko przypomni
o życia przemijaniu:
przemienione w złoto trawy martwe,
lato zmienione w jesień,
żółte suche liście w ciemnym parku,
stado, co się w dal niesie.
I ja jutro wzlecę na południe –
hen, za horyzont daleki.
Wszystko mija. Trudno!
Tu
jedynie ty żyjesz na wieki.
Petar Karaangow
przełożył Tadeusz Ross
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz