Christophe Vacher |
Do Chrystusa, Pana naszegoUjrzałem dziś rano wybrańca poranku, królewicza krainy
Światła, świadka świetności świtania, Sokoła,
Gdy się unosił na falach gęstego powietrza i koła
Zataczał wzwyż, do skrzydła skrzywionego niby do liny
Uwiązany w tym uniesieniu! A potem w dal, w dal odpłynął,
Mknąc jak łyżwa, co błyska gładkim łukiem: rozmachem swym zdołał
Przemóc potężny wiatr. Serce mi w piersi kołatało,
Wołało sokoła – jakimż mistrzem był w tym, co czynił!
Zwierzęce piękno i męstwo, i bój – o, niech w pyszny pióropusz ubierze
Ciebie! A też i w płomień, co bucha wtedy z Ciebie – to barwa
Nieskończenie piękniejsza, groźniejsza, o mój rycerzu!
Nic w tym dziwnego: lśni nawet pług, który praca parła
Przez bruzdy; blado–błękitny popiół opada i świeże
Rany żaru odsłania, w których błyska złoto i szkarłat.
Gerard Manley Hopkins
przekład Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz