Bo w końcu byłam
Bo w końcu byłam
świat miałam
świat bronił się
nie chciał mnie
groził
uwodził
pochłaniał
mówił: jestem wieloryb
jestem kosmaty chaos
jestem kosmos
Bo w końcu byłam
nie da się zaprzeczyć
istnieniu nie da się zaprzeczyć
ono nie słowem ani wierszem słowa
ani powieścią choć się opowiada
ani formułą praw symboli cyfr
ono a to jest właśnie mit jego istoty
jest
bo w końcu byłam
jak cień w słońcu drzewa
czasem co tylko teraz jest już
czasem przeszłym
i kołowały nade mną księżyce
słońca i gwiazdy
a pode mną ziemia
z dotyku liścia ust na kropli rosy
warg rozpętanych bursztynami piersi
spojrzeniem oczu z ukosa i wprost
błyskawicowym zygzakiem jaszczurki
jedwabiem wody warstwami jej chłodu
ciepłem kamienia kolcem jeżozwierza
szumami muszli z zaprzeszłego eonu
płomieniem tlenu krwawnikami nieba
i tak misternie zmarszczonym jeziorem
że kryje lustro a pod lustrem wodę
a pod wodą dno
a pod dnem wodę a nad wodą lustro
po tamtej stronie zmarszczki świata
z dotyku skóry źrenic membran czucia
jest prawda której nie znam którą byłam jestem
że w końcu byłam
że więc zawsze
jestem
że jeszcze jestem
Bogdan Czaykowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz