Ostatnia wieczerza
Niebo wieczerzy wtuliło się w ścianę –
Blask rys i pęknięć bólem ją rozjarzył –
I rozjaśnione, gdzieś w niej zapodziane,
Przeobraziło się w trzynaście twarzy.
Więc to jest niebo, niebo mojej nocy –
Stoję tu przed nim jak dziecko posłuszny,
Po plecach biegnie dreszcz i bolą oczy,
I słyszę głuchy grzmot, co mury kruszy.
Pod każdym ciosem twardego tarana
Ze ściany sypią się gwiazdy bezokie –
I trwa wieczerza w gęstniejących ranach,
Nie dokończony fresk syci się mrokiem.
Osip Mandelsztam
przełożył Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz