Drzewa cytrynowe
Posłuchaj mnie, poeci uwieńczeni
poruszają się tylko pośród krzewów
o nawach rzadko używanych, jak bukszpany, ligustry, akanty
Ja jednak lubię drogi, które wychodzą na rowy
porosłe trawą, gdzie chłopcy
w kałużach pół wyschłych mogą czasem
złapać wychudłego węgorza:
ścieki wytyczone obok traktu,
zstępujące między kitami trzcin,
zapadające w ogródki, pośród drzew cytrynowych.
Lepiej, jeśli świergoty ptasie
gasną wchłonięte w błękit:
wyraźniej słychać szept
gałęzi przyjaznych w powietrzu nieruchomym prawie,
zmysły chłoną tę woń, która nie umie
oderwać się od ziemi
i sączy się w sercu słodyczą niespokojną.
Tu namiętności zbłąkanych
milknie cudem wojna,
tu i u nas biednych nawiedza udział nasz w bogactwie,
a jest to cytryn woń.
Widzisz w tych zamilknięciach, gdy rzeczy
oddają się nam w ręce, i rzekłbyś, że niebawem
zdradzą swoją ostateczną tajemnicę,
nieraz czeka się na to,
że odkryjemy nagle pomyłkę Natury,
martwy punkt świata, ogniwo, które nie trzyma,
nić, którą trzeba rozwikłać, aby nas wreszcie powiodła
w jakiejś prawdy krąg.
Oczy szperają dokoła,
myśl bada, łączy, rozdziela,
wśród woni, która się tym szerzej rozlewa,
im bardziej dzień znużony omdlewa.
Są pory ciszy, w których dostrzec można
w każdym oddalającym się cieniu człowieczym
jakiegoś Bóstwa spłoszonego krok.
Ale złudy nie staje, czas niesie nas powrotnych
w te hałaśliwe miasta, gdzie błękit się jawi
tylko po kawałku, w górze, między gzymsami.
Deszcz potem ziemię nuży; zimy
gnuśność gęstnieje nad domami,
światło robi się skąpe, dusza – gorzka.
Aż jakiegoś dnia, zza nie domkniętej bramy
ukazują się nam między drzewami na podwórzu
żółte kule cytryn:
wtedy topnieje serca lód
i w nasze piersi strącają ulewę kropli,
rosę pieśni
te złote trąby słonecznego blasku.
Eugenio Montale
tłum. Zygmunt Kubiak
Teraz będzie twój krok
OdpowiedzUsuńostrożniejszy: o rzut kamieniem
stąd szykuje się dla ciebie
najrzadsza scena.
Skorodowane drzwi świątyńki
zamknęły się na zawsze.
Wielkie światło rozproszyło się
na trawiastym progu.
A tu gdzie stąpnięcia ludzkie
nie zadźwięczą, i zmyślona boleść,
czuwa często na ziemi chudy pies.
Nigdy więcej się nie poruszy
w tej godzinie co zapowiada się duszna.
Ponad dachem pokazuje się
okazała chmura.
Przepiękne
UsuńTo też Montale. Wiersz z tomiku "Ossi di seppia": "Ora sia il tuo passo ..." w moim prywatnym tłumaczeniu.
UsuńChętnie bym go tu wkleiła "na pierwszą stronę";) ale lubię podawać nazwiska tłumaczy. Może podasz choć jakiś pseudonim? Prooszę! Choćby taki tak "Adam M-ski", jakim posługiwała się wspaniała Zofia Trzeszczkowska.
UsuńZ tych kilku możliwości do wyboru, jeżeli chodzi o podpis, tylko opcja "Anonimowy" coś dla mnie znaczy, więc ją wybierałem. A jak anonimowy to anonimowy i się nie podpisałem. Nazywam się Andrzej Niemiec. Dodam jeszcze jeden wiersz Montalego, z tego samego tomiku, też w moim tłumaczeniu:
UsuńROŻEK ANGIELSKI
Wiatr który ostrożnie gra wieczorem
- przypomina silne potrząśnięcie lamą -
na instrumentach gęstwy drzew i zamiata
miedziany horyzont
gdzie pasy światła się wydłużają
jak latawce na niebie co się wszerz rozciąga
(chmury w podróży, jasne
królestwa tam w górze! Wysokich Eldorad
niedomknięte drzwi!)
i morze co ciska łuskami,
sine, zmienia kolor,
rzuca na ziemię trąbę
wirującej piany;
wiatr co się rodzi i umiera
porą gdy wolno się zaczernia
gra też na tobie wieczorem
zapomniany instrumencie,
serce.
Dziękuję:)
Usuń