Nad ranem pewnego dnia - Pavel Bunčák

Wojciech Siudmak
Nad ranem pewnego dnia

Z przepełnienia trucizną, która rozbija w proch
pamięć o zmarłych i wszystko, co kochaliśmy.
Lecz ja chciałem inne z tego świata.

I nagle upadła z wysokości na twarz i nie pozostało
nic innego, tylko zawodzenie niewybranej.
Lecz ja chciałem inne z tego świata.

Tylko teraz widzisz jak zanika płeć,
ta rzeka w morzu bez powrotu,
ta boska twarz a bezcelowa.
Lecz ja chciałem inne z tego świata.

Będzie tak. Pozostanie nocna brama,
stoi tam z kluczem, żeby mnie wypuściła
w nieznane ta dobrze znana,
a śmierć to najstraszniejsza siła.
Lecz ja chciałem inne z tego świata.

Który się miota w skurczach lunatyka
i pokutuje za to, że jeszcze ledwie oddycha
ten najmądrzejszy z mądrych nie zanika,
dopóki migocze świeca, wieczne dziecko.
Lecz ja chciałem inne z tego świata.

Pavel Bunčák
przełożył Franciszek Nastulczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz