Gogol
Żakiet cienki i wyleniały jak stado wilków.
Twarz jak odłamek marmuru.
Siedzi pośród swoich listów, w zagajniku, który szepcze
szyderstwem i pobłądzeniem.
Tak, serce zmiatane jest jak papier niegościnnymi
korytarzami.
Teraz skrada się zachód jak lis przez tę krainę
i w błysku podpala trawę.
Powietrze pełne rogów i parzystych racic, a niżej
sunie kolaska jak cień po
oświetlonym dziedzińcu ojca.
Petersburg leży na tej samej szerokości co unicestwienie,
(czy widziałeś piękną damę w krzywej wieży)
wśród oblodzonych domów unosi się jeszcze w powietrze
jak meduza
biedak w swej opończy.
Tutaj zakutany w posty jest ten, co dawniej otaczał się
- trzodami śmiechu –
one już dawno podążyły ponad granicę drzew.
Chwieją się stoły człowieka.
Spójrz w górę, patrz, jak ciemność wypala Mleczną Drogę
dusz.
Więc wsiądź w swój ognisty wóz i opuść ten kraj!
Tomas Tranströmer
przełożył Michał Sprusiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz