Pustkowia
Śnieg pada, noc zapada, śpiesznie, och, jak śpiesznie,
Nad polem, które minę, gdy całkiem się zmierzchnie,
I prawie całą ziemię gładko śnieg okrywa,
Tylko badyle sterczą nad białą powierzchnię.
Bory dokoła mają na własność to rżysko.
Leśny zwierz śpi, zaszyty w ciepłe legowisko.
Zbyt nieobecny duchem, prawie się nie liczę;
Lecz samotność mnie włącza w swój krąg - mimo wszystko.
Jeśli w tej samotności cokolwiek się zmienia,
To tylko to, że więcej w niej osamotnienia:
Narasta pusta białość bezwiednego śniegu,
Co nic nie mówi - nie ma nic do powiedzenia.
Nie straszcie mnie kosmosem, gdzie próżnia jałowa
Międzygwiezdnych przestrzeni - bez życia, bez słowa.
O wiele bliżej - w sobie - mam tego dość wiele,
By mnie straszyły własne, prywatne pustkowia.
Robert Frost
przełożył Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz