Terapia kolorami
Łąkę!
Natychmiast zieloną łąkę!
- wołam w głąb siebie
gdy władyka-urzędnik podniósł na mnie głos
i zaraz spokojnie odpływam z portu Segregatorów
po kaczeńcach w śnieżycy stokroci
Oszukana na chlebie i wodzie
łatę nieba wyciągam z kieszeni
i rozsyłam jak balon
Mam płat przeczystej modrości
i dalekie jezioro
z odbitą gwiazdą poranną
I gdy na mój jasny kapelusz
kupiony na ten wiersz
brudne sadze padają
i kiedy nie potrafię już niczego zmienić w żart
ani w dobre obrócić
łykam orzeźwiające oranże i fiolet
gryzę orzeszki wiewiórczej czerwieni
Kolory – lecznicze radości szarego bylednia
Okruchy farby z odrapanego autobusu szans
Ewa Najwer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz