O wiolonczeli nerwowo - Włodzimierz Majakowski

O wiolonczeli nerwowo

Justyna Kopania
Wiolonczela dygotała prosząc
i w płacz,
rozszlochała się tak,
że bęben, by ją udobruchać:
"Horoszo, horoszo, horoszo!"
Ale zmęczył się sam,
nie dosłuchał, co mówiła struną,
i hyc w rozbłyskany plac -
umknął.
Orkiestra groźnie patrzyła, jak
szlochała wiolonczela nisko
bez słów, bez taktu
i tylko gdzieś tam
gniewny talerz talerzem ciskał:
"Cóżże to?
Jakże to? „
A gdy spocony
helikon
miedzianą gębą
krzyknął:
"Głupica!
Beksa!
Wytrzyj!" -
wstałem
i po nutach zataczając się lekko,
po garbiących się w strachu pulpitach,
krzyknąłem:
"Boże!
Ja strasznie podobnie żyję:
Ja też wrzeszczę w przestworze,
a dokonać nie umiem niczego!
Czy ty o tym wiesz, wiolonczelo?"
I rzuciłem się jej na szyję.
Muzykanci się śmieją:
"Ale - pod gazem!
Do drewnianej narzeczonej się mizdrzy!
Łepak!"
A ja na to gwiżdżę!
Ja - cacany.
"Wiolonczelo, wiesz co?
Chodź -
będziemy mieszkać razem!
No?"

Włodzimierz Majakowski
przełożył Julian Przyboś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz