Dariusz Miliński |
Obmyta modrą wilgocią olchowa kotlina
snuje czystą nitkę: cienki strumień po dużej, jasnej łące.
O czarnych, smutnych oczach liczą drzewa, poważne, skupione zające
i, piją powietrze, zimne jak lód, wraz z wonią ziemi, czerstwą jak opar wina.
Żar wzrostu obfity, jak miłość w mocnym wyrazie.
Księżyc chodzi wysoki: świeżą, żywiczną polaną.
W czarnych koronkach pejzażu: bazie
chłoną maź złotą, słodką, w pączki jak w lampki błękitne rozlaną.
Zapach naciętych gałęzi niesie się młody
Świt prosty błyszczy jak świeca.
Ziemia pachnie, ciemna jak skóra kobieca.
Krzepnie cisz: cierpki świecznik pogody.
Marian Czuchnowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz