Zdzisław Beksiński |
Spadały martwe ptaki; skąd? — nikt nie był pewien,
nikt ich nie widział w locie. Czarne, z zamkniętymi
oczami; nikt ich nie znał, ale każdy trzymał
w dłoni, wpatrzony w nowy lej otwarty w niebie.
Spadały także czarne krople. Ich nawisły
nocą z okapów ciemny ciężar, kształt wezbrany
na suficie w sypialniach ponad ich głowami,
ciekł im teraz przez palce tak jak rosa z liści.
Gdzie widzieli jagody tak na wskroś, do głębi
czarne, tak lśniące rankiem? gdzie mroczna przynęta
tkwiła, pod jakim listkiem? Czy z myślą „Pamiętaj —
trucizna!” poniechali ich, czy skosztowali?
Jakim kwiatom w rozmiary nasion zbiec się dano?
Lecz ich sny tracą wszelki sens przed ósmą rano.
Elizabeth Bishop
tłumaczył Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz