Czarny Łabędź
Sunąc po płaskiej wodzie, w której drżą krawędzie
Kwietnych gazonów, czerń łabędzia
Holuje swój prywatny chaos, szum i świegot,
I tą jak czwarty wymiar niezwykłą paradą
Wabi dziecko – wraz z jego wciąż białym pojęciem
Łabędzia – na brzeg zielonego
Stawu, gdzie cudem jest każdy paradoks.
Choć jego czarna szyja nad stawem się skłania
Wygięta jak znak zapytania,
Prawu do łatwych pytań taki łabędź przeczy:
Przedmiot sam w sobie, wieloznaczny nieskończenie,
Znajomy jak ból albo piosenka poranna;
Łabędzi śpiew to w gruncie rzeczy
Przytłaczające łabędzie milczenie.
Złudzenie: czarny łabędź zawsze w nas przełamie
Rutynę, nieoczekiwanie
To pierś muskając dziobem, to swój wizerunek;
Sunąc przez staw naszego życia, jednym drgnieniem,
Jednym obrotem szyi porządkuje zamęt,
To, co czas zniszczył – reperuje,
A ciężar czasu w czarne piórko zmienia.
Czarodziej: czarny łabędź zna tajemne wejście
W smutek, w niedocieczone miejsce
W jego wnętrzu: to jak na majowym festynie
Wydrążony słup, w którym, spowitym w osobne
Wstążki tragedii, kryje się szpik najzimniejszej
Zimy, niezmiennej i jedynie
Olśniewającej roziskrzonym lodem.
I zawsze czarny łabędź sunie przez staw. Zawsze
Nastają te chwile zapatrzeń,
Gdy smukły symbol robi zwrot i wraz z odbiciem
Rusza w przeciwną stronę, zawsze. I brzeg będzie,
Gdzie jasnowłose dziecko, jak w trudnym teatrze,
Trwa to w zwątpieniu, to w zachwycie,
I ruch warg: Kocham czarnego łabędzia.
James Merrill
przekład: Stanisław Barańczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz