Wiersz dla Tseczu Rinpocze
Mnisi mruczą tun li tun li maha tunli
tun tun li swa ha kołyszą się dzwonki i dordże.
Dźwięki się przekładają na ruchy dłoni
język sam przetwarza się w urokliwą mantrę.
Ciągle męczy kaszel i krople deszczu
bębniące o dach namiotu powtarzają :
tun li tun li, które nic nie znaczy poza samym sobą.
Mogę ci powiedzieć tunli i wykonać
gest dłonią, nic się w tym nie kryje,
żaden koszmar znaczeń, żaden podtekst,
ruch dłoni jest ruchem dłoni, jest ruchem.
Tun tun li powtarzam z mnichami.
Z morza głosów wyłania się szmer, lecz
nie razi. Piłem wodę od rana, tylko wodę,
a teraz trzecią godzinę słychać dzwonki,
niskie głosy i widać jak wzbierają kałuże.
Piana z roślinnych pyłów osadza się na brzegach.
Umysł mam dzisiaj jak nieczytelne pismo,
potrzebuje tego powtarzania, tun li tun li.
I zaczyna coraz mocniej padać, dźwięk
deszczu miesza się z głosami, tun tun li
swa ha i przybierają rzeki, błoto spływa
z pagórka. Będzie tak lało do wieczora.
Edward Pasewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz