Dziecko które nigdy się nie urodziło - Ewa Sonnenberg

Zdzisław Beksiński
Dziecko które nigdy się nie urodziło

Jesteś naszymi rękami schodzącymi po schodach rozpaczy
Słyszę cię w każdym ja i w każdym ty jakbyś wymieniała między nami przeczucie bliskości
W kruczoczarnych długich włosach widzę cię jak próbujesz zejść z nieba na ziemię
Kosmyki twoich rozpalonych pragnień nigdy nie będą nam znane
Łąki twoich wrażliwości nigdy nie zakwitną: jak trudno być ludzkim bez twojego oddechu
Słodzę kawę zanurzam łyżeczkę jakbym zanurzała ją w twoich źrenicach
Źrenice w które nikt nigdy nie spojrzy
Brak ciebie jest jak pusty pokój w którym mieszka wiatr
Pusty pokój jak motyl który bezradnie trzepocze skrzydłami w lodowatej próżni
Pusty pokój jak pył na jakiejś obcej planecie
Jesteś w dźwięku otwieranych drzwi ale przez ten próg nikt nie może przejść
Między wersami jakiejś modlitwy słyszę jak bije twoje serce

Ewa Sonnenberg

4 komentarze:

  1. Witaj,
    koło tego wiersza nie można przejść obojętnie. Niezależnie od tego czy się wie o czym on jest, czy też nie. Jest tak niezwykle i niesamowicie konsekwentnie zbudowany, że smutek i ciszę po staracie słychać w nim od pierwszego do ostatniego słowa. Siłą tego wiersza, jest wiara, bardzo mocno ukryta, przebijająca się przez dwa lub trzy porównania. Tylko w jednym miejscu: "Źrenice w które nikt nigdy nie spojrzy" tej wiary w tym wierszu naprawdę brakuje. To miejsce tworzy prawdziwy dramat tego wiersza poruszający mnie niezwykle.
    Pozdrawiam
    tomciob

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      Ewa Sonnenberg na poprzednim, tym idiotycznie skasowanym, "Malowanym wierszem" blogu była w ilościach mega-hurtowych. Jestem pewna, że to właśnie Jej wierszy było tam najwięcej. Blog skasowałam w zasadzie o tę poezję, poezję Ewy Sonnenberg...

      To z mojej strony wielki komplement i głęboki ukłon przed Panią Ewą:) Jej wiersze są tak przejmujące, tak bardzo prawdziwe, że (Dobry Boże!) przez samo tylko wklejanie ich, bądź przepisywanie na bloga, czułam się tak, jakbym robiła striptis! I to ten najbardziej obnażający, bo psychiczny - a po spektaklu zostałam wygwizdana.
      Dlatego skasowałam bloga.
      Taka jest MOC tych wierszy! Oczywiście piszę tu jedynie w swoim imieniu, jak również zapewniam Cię, że na blogu nikt mnie nie wygwizdywał... Chociaż nie! To nie tak! Były gwizdy! I to takie nie-do-wytrzymania! Bo to ja samą siebie wygwizdywałam. STRASZNY DŹWIĘK.
      Dlatego w ciągu tego roku, czyli na TYM blogu, wiersze Pani Ewy dawkuję SOBIE bardzo, ale to bardzo oszczędnie i zanim wkleję tu jakiś Jej wiersz, to najpierw obwąchuję go i dotykam niezwykle ostrożnie, prowadząc jednocześnie staranną samoobserwację (można mnie wtedy porównać do sejsmografu:)) aby odpowiedzieć sobie na pytanie: "Czy mogę?", "Czy TO już nie boli?"
      Dawno nie chodzi tu już o nikogo innego, tylko o mnie. Wybaczyć sobie samej jest najtrudniej. Dla mnie najdoskonalszym miernikiem procesu udzielania sobie rozgrzeszenia (a więc zdrowienia) są wiersze Ewy Sonnenberg. Nikogo innego, tylko Jej.
      To tylko dzięki tym wierszom wiem, że wybaczyłam, ale nie zapomniałam. SOBIE. I tylko sobie. Proces ten można by nazwać 'radykalnym samowybaczaniem':) A śmieję się dlatego, że to taki neologizm utworzony przeze mnie metodą chałupniczą i 'do potrzeb własnych';)

      Reasumując - nie widać tego, ale wierz mi, że ze wszystkich tych nazwisk poetów, najdokładniej znam twórczość i życiorys Ewy Sonnenberg. To jedyna poetka, której wiersze potrafią dotknąć samego jądra mojej duszy/jaźni/serca (jak zwał tak zwał) Ja na to mówię "moje wewnętrzne tabernakulum". NIKT bez mojej zgody tam nie wejdzie. Ona swymi wierszami to potrafi.

      PS. Jest tu taki jeden wiersz, który stosunkowo niedawno ponownie zagościł na blogu. Pojęcia nie masz, jakie to było szczęście, że mogłam to zrobić! Że wklejając go NIC nie czułam. ZERO EMOCJI. Nic, poza zachwytem i czystą przyjemnością obcowania z pięknem jego strof.

      Pani Ewa to moja prywatna terapeutka:)) Jasne, że Ona przecież o tym w ogóle nie wie! Przecież się nie znamy ani osobiście, ani wirtualnie, ani w żaden inny sposób. Ale jedno dla mnie jest pewne jak amen w pacierzu:
      "Ewa Sonnenberg wielką poetką jest!" BASTA. Kwestia nie podlegająca dyskusji. To mój prywatny dogmat. Howgh!
      ;0
      Pfff, ale się nagadałam piśmienniczo /lol/ Ważne, że mi ulżyło:]

      Pozdrawiam

      Usuń