Jean-Claude Desplanques |
To nic nie znaczy
że znajomi odwrócili się do mnie plecami
by nie życzyć mi powodzenia
Pomyliłam się
zbyt kolorowo wymyśliłam sobie ludzi
jak stół z obrusem w kratę
Gdy zaczęłam uczyć się wychodzić ponad miejsce
przyznane mi w miasteczkowej społeczności
gdy wzgardziłam stanowiskiem sprzedawczyni w rybnym sklepie
nikt nie ucieszył się
Obudziłam się
na pustym tle fałszywych przyjaciół widzi się wyraźnie
I na tym kończy się miasteczko?
Przecież coś jeszcze musi być
choćby na przedmieściu koper w zagonie ziemniaków
Teraz przynajmniej szarość świtu jest dotykalna
sufit patrzy znajomo i bezpiecznie
nic nie zagłusza wróbli za szybą
Trzeba żyć dalej
głębiej
choćby dla siebie i zwierząt
Ela Galoch
Pani Elu, bardzo lubie Pani wiersze. Czytam je codziennie rano, po kawie. Jest Pani bardzo ciekawa postacia, wrazliwa, delikatna, jak dmuchawiec, ktorego mozna zniszczyc latwo poprzez jeden podmuch. Oby tak inni umieli pisac. Ja nie umiem tak pisac, a probowalam wiele razy.
OdpowiedzUsuńTrzeba zyc dla siebie, dla starej sasiadki, dla wiosny, ktora bedzie i podziwiac swiat. Nie kazdy to potrafi jak Pani.
OdpowiedzUsuń