Szczury - Julian Tuwim

Szczury

Złe, zwinne i piskliwe, miljard na jednego,
Na mnie, na mnie uwzięły się skrobiące szczury!
Z mroku wieków, wysłańce mściciela tajnego,
Wzdłuż rzek przywędrowały rude mokre sznury.

I poto snadź płynęły świętemi rzekami
I łożyska Pendżabu zasłały pokotem,
By wyczekiwać na mnie co wieczór pod drzwiami
I szastnąć w ciemną dziurę straszliwym chrobotem.

Pamiętają, przeklęte, że zemstę przyrzekły,
Bo skradają się, węsząc ofiarę zamachu,
By przez mój krok przeskoczyć z chichotem zaciekłym,
Mnie na złość: abym zdrętwiał i zamarł ze strachu!

A kiedy drzwi zatrzasnę, kwiczą w nocnej głuszy,
Podkop ryją żarłocznie, z zawziętą rozpaczą...
A gdy zasnę struchlały, zacisnąwszy uszy,
Długie, kosmate szczury przez moje sny skaczą.

Za skarby do pustego nie wejdę pokoju,
Bo szczur szurgnie z pod szafy lub z sąsiedniej sali,
Szczur jest w każdej szufladzie, gotowy do boju:
Skoczy na pierś i szczeknie i ciężko się zwali.

Wysoko na firance czeka uwieszony,
Przykucnie pod poduszką, w nogach łóżka legnie,
Rankiem z buta, z rękawa wymknie się, spłoszony,
I szczur — szczur — szczur po ciele truchcikiem przebiegnie.

A gdy księżyc — fantasta zamajaczy w górze,
Cienie swe, jak jaskółki, strumieniąc ze ściany,
Szczur wychodzi żerować na srebrne podwórze,
W martwym słupie miesiąca jak zaczarowany.

A za nim drugi, trzeci, poważnie, mistycznie,
Kładą się, łby podnoszą i sterczą, jak grzyby...
Muszę wstać, zapatrzony, kroczę lunatycznie
I sztywne oczy wlepiam w księżycowe szyby.

I patrzymy na siebie w tę jasną noc letnią,
Trwożni i natężeni nienawiścią dziką,
Błagają mnie oczyma, abym wyszedł z fletnią,
A one pójdą, pójdą za moją muzyką...

— Wiem podłe, co knujecie! Wyjdą hufce szczurze,
Ze wszystkich piwnic miasta na wierzch się wyskrobią,
Pójdą za mą piosneczką, lecz nagle, przy murze,
Splączą się ze mną, spiętrzą — i tam swoje zrobią!
Przyprą mnie ogoniastą, pazurzystą falą,
Jak w sieć, schwyci mnie czarny potwór tysiącgłowy,
Zczepione, rozjątrzone naziem mnie powalą
I dokonają, piszcząc, zemsty popielowej!

Tak spełnią czyn wyśniony. Potem ruszy lądem
Zwycięska dżumonośców armja ku wybrzeżom,
Zakryje sobą wody — i z rzek świętym prądem
Popłynie tryumfalnie ku pradawnym leżom.

Julian Tuwim

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz